„Ona nie chce być, taka sama jak
ja
Nie zna granic i nie zamierza się
bać.
Nie zatrzyma się, kiedy Ty
będziesz chciał”
Sylwia Grzeszczak
- „Tamta dziewczyna”
-
Co… co to było? – Sakura wpatrywała się w zamknięte drzwi, tęczówki lekko
drżały jej od nadmiaru mieszaniny uczuć. Z jednej strony była rozbawiona
zachowaniem rodziców Sasuke a z drugiej policzki piekły od wstydu.
- Hm? – Brunet lekko uniósł brew, w duszy naśmiewając się
z reakcji różowowłosej. Kto by pomyślał, że jego ciotce i bratu uda się
doprowadzić Haruno do takiego stanu! Wydawało mu się, że była to kobieta z
rodzajów tych bezwstydnych, pewnych siebie, jednak najwyraźniej miała swoje
granice. – Moi rodzice są dość specyficzni, przyzwyczaisz się. – Wzruszył
ramionami, wygodnie rozsiadając się na łóżku.
- A wyglądają na takich poważnych ludzi… - mruknęła do
siebie, zamyślona siadając obok bruneta.
- Bo w pracy są poważni. Ita… znaczy tato jest trenerem
motywacyjnym i psychologiem, mama jest muzykoterapeutą. Prywatnie potrafią być
nieźle pierdolnięci, serio… nie wiem kto ich strugał. – Sasuke westchnął
głęboko. Sakura przeniosła na niego zdziwione spojrzenie dziwiąc się beztroskim
słowom Uchihy.
- Macie strasznie luźne relacje… - przerwała w pół
zdania, gdy Sasuke złapał ją za talię i przewrócił na łóżko. – Ale… twoi
rodzice… - jęknęła, gdy zaatakował ustami jej szyję.
- Oni doskonale wiedzą, że uprawiam seks. Ojciec sam
przychodzi do mnie po gumki gdy mu zabraknie – powiedział z powagą, a mina Sakury
utwierdziła go w przekonaniu, że szopka Ayane i Itachi’ego to przejaw czystego
geniuszu.
~Trzy dni później, Salon Sprzedaży, Sendai,
Prefektura Miyagi
- Dzień dobry. –
Czerwonowłosa zdobyła się na uśmiech numer trzy, gdy drzwi do salonu stanęły
otworem. Natychmiast wstała i już chciała wyrecytować standardową formułkę, gdy
jej oczy spotkały się ze spojrzeniem czarnych tęczówek.
- Witam. – Itachi uśmiechnął się szeroko, a Reiko
siedząca biurko dalej przez chwilę zbierała szczękę z podłogi. Pracowała tutaj
rok, jednak jeszcze w życiu nie widziała kogoś tak przystojnego. Brunet ubrany
był w czarne spodnie, czerwoną koszulę, a marynarkę dzierżył w dłoni. Tym razem
nie założył krawatu, zamiast tego rozpiął dwa pierwsze guziki koszuli.
-
Miło cię znowu widzieć Urumi-san. – Uchiha podszedł do czerwonowłosej, siląc
się na nadmierną wręcz życzliwość. Kobieta obrzuciła go znudzonym spojrzeniem
zupełnie ignorując wyciągniętą na przywitanie dłoń. Zauważyła jednak ironiczny
uśmiech Itachi’ego, który miał w sobie jakąś dziwną nutkę satysfakcji. Już otwierała
usta, aby skomentować jego zuchwałe zachowanie, gdy z zaplecza wyszedł szef.
- O!
Itachi! – Sasori uśmiechnął się szeroko. – Witaj przyjacielu, cieszę się, że
jesteś.
- Nic się nie zmieniłeś. – Maska życzliwości na chwilę
drgnęła, ujawniając lekko ironiczny uśmieszek. – Przejdźmy do spraw zawodowych,
o prywatnych porozmawiamy przy whisky.
Sasori
skinął głową, w pełni popierając słowa starszego Uchihy. Nim jednak zaprosił go
do biura, zaznaczył dziewczynom, że w obecnej chwili nie ma go dla nikogo.
Reiko
od razu zaatakowała biedną Urumi, wypytując ją o znajomość z brunetem.
Czerwonowłosa jednak szybko ucięła temat, jasno dając jej do zrozumienia, że to
tylko trener z ostatniego szkolenia.
- Szkoda, że tylko kierowników wysyłali na kurs…. –
mruknęła rozmarzona Reiko, opierając brodę na dłoni. Urumi wywróciła tylko
oczami, biorąc się za raportowanie poskładanych już umów.
~To samo miejsce, dwie godziny później.
-
Szefie. – Urumi delikatnie uchyliła drzwi, czekając na gest zaproszenia lub
zakaz wejścia. Sasori jednak oderwał się od rozmowy z Itachi’m, jasno dając
sygnał dłonią. Czerwonowłosa wsunęła się do biura, kątem oka spoglądając na
Uchihę, który ze spokojem popijał czarny napój bogów.
- O co chodzi? – Dziewczyna uwielbiała spokojny ton
swojego szefa. Sasori nigdy się nie unosił, bywał swoistą oazą spokoju, co
jednocześnie bywało strasznie przerażające. Niemniej jednak był dla niej
autorytetem w kwestii trzymania swoich emocji na wodzy.
- Miałam szefa poinformować o tym jak zakończy się
reklamacja pana Watanabe. Nie chciałam przeszkadzać jednak tę sprawę traktował
szef zawsze jako priorytet – zaczęła, spoglądając na Akasune wyczekująco.
Watanabe Akira był przedsiębiorcą znanym w Sendai, z którym Sasori miał wspólne
interesy, dlatego błąd jaki popełnił system mógł rzutować na ich dalszą
współpracę.
- Kontynuuj – odpowiedział lakonicznie.
- Reklamacja została uznana, udało mi się w ramach
zadośćuczynienia wynegocjować obniżenie abonamentów o pięćdziesiąt procent
przez cztery miesiące.
- Widzisz Itachi? – Sasori uśmiechnął się do przyjaciela,
dumnie przeczesując włosy. – To jest właśnie moja pani kierownik! Dziewięćdziesiąt
procent reklamacji uznanych na korzyść klienta, chociaż nasza kochana korporacja
nie jest skora do przyznania się do błędów, a tym bardziej do pokutowania w
formie pieniężnej. Dobra robota Haruno-san – zakończył, z uznaniem kiwając
głową. Itachi ani na chwilę nie oderwał wzroku od kobiety, która jedynie
skłoniła się lekko i wyszła.
Poinformowała
Watanabe o przebiegu reklamacji, przez co musiała przez pięć minut wysłuchiwać
peanów na swoją cześć oraz zapewnień, że któregoś dnia mężczyzna
zjawi się osobiście, aby jej podziękować. Kobieta z ulgą rozłączyła się, gdy
tylko namolny amant stwierdził, że właśnie strasznie się spieszył. Akira
niejednokrotnie próbował ją poderwać, będąc całkowicie głuchym na jej odmowy. Nienawidziła
pracy z ludźmi ale jednocześnie zajmowane przez nią stanowisko sprawiało, że
czuła się spełniona zawodowo.
Dziesięć
minut po odłożeniu telefonu, z zaplecza w końcu wyszedł szef z psychologiem.
Reiko znowu westchnęła głęboko, obserwując postać przystojnego bruneta, Urumi
zaś bez problemu zignorowała ich, wlepiając wzrok w nowy regulamin mobilnego
Internetu.
- Haruno-san, proszę cię o przebranie się i udanie z
panem Uchihą. – Sasori spojrzał na nią wzrokiem, który jasno utwierdził obie
dziewczyny w przekonaniu, że był to czysty niepodważalny rozkaz. Urumi
otworzyła usta, chcąc coś powiedzieć, jednak szef brutalnie kontynuował swoją
wypowiedź. – Od razu możesz zabrać swoje rzeczy, nie uda wam się wrócić do
zamknięcia, ja zostanę z Reiko.
Miała
ochotę krzyczeć, rozszarpać zębami gardło Uchihy, gdy tylko zauważyła jego
uśmiech pełen satysfakcji. Szefowi zaś pragnęła wydrapać oczy i wcisnąć mu je
w… Cudem opanowała emocje, przerywając swoje sadystyczne myśli. Przebrała
szybko obuwie z wygodnych balerin, na mniej wygodne czarne szpilki, poprawiła
włosy, narzuciła na plecy marynarkę i westchnęła głęboko. Była ubrana w
klasyczny strój galowy, w tym, że zamiast spódnicy miała na sobie obcisłe
czarne rurki. Biała koszule idealnie kontrastowała z jej krwistymi,
rozpuszczonymi aktualnie włosami. Ubiór do pracy był niemal całkowitym
przeciwieństwem tego, jak kobieta ubierała się na co dzień. Westchnęła ciężko,
biorąc swoją torbę z nadrukiem logo Fairy Tail.
-
Dziwne połączenie – skomentował Itachi, patrząc wymownie na jej torbę pełną
przypinek z anime. Zignorowała go zupełnie, doskonale zdając sobie sprawę z
tego, że ten dodatek w ogóle nie pasował do jej stroju. Sasori jasno kiedyś
wyraził swoją opinię, ciesząc się, że kobieta potrafiła przemycić indywidualną
część siebie nie zwracając uwagi na opinię innych. Akasuna był szefem, który
nigdy nie zabijał w pracownikach ich pasji oraz odmienności.
-
Dokąd zmierzamy? – zapytała, zerkając na psychologa z otwartą nienawiścią.
Itachi zdjął marynarkę, beztrosko przerzucając ją przez ramię. Uśmiechał się
delikatnie do siebie, na co kilka przechodzących obok kobiet reagowało lekkim rumieńcem.
- Na kawę – wzruszył ramionami, doskonale pamiętając, że
Haruno uwielbia ten napój.
- Chyba sobie ze mnie żartujesz – warknęła, stając nagle
naprzeciwko Uchihy i wściekle wpatrywała się w jego czarne tęczówki. Z racji
wysokich szpilek nie musiała zadzierać głowy, teraz była od niego niższa raptem
o jakieś cztery centymetry. – Nie mam czasu na kawę w towarzystwie takiego dupka.
– Na to wyrażenie Itachi uniósł wysoko brew. – Wracam do pracy – dodała, wymijając
go z kocią gracją. Jej pech jednak postanowił dość drastycznie się ujawnić
powodując, że szpilka utkwiła między płytami chodnikowymi. Wystraszona kobieta
pisnęła lecąc do przodu, w ostatniej chwili mocno łapiąc za rękaw czerwonej
koszuli Itachi’ego. Nawet gdy odzyskała równowagę, nadal miała przed oczami
obraz swojej twarzy namiętnie przytulonej do podłoża. Próbowała zapanować nad
oddechem.
- Dlatego jestem zwolennikiem
szpilek jedynie w sypialni – skomentował beztrosko Uchiha, wybudzając kobietę z
letargu. Spojrzała na niego jak na idiotę, po czym uświadomiła sobie, że nadal
ściskała jego przedramię w dość desperackim odruchu. Wyprostowała się dumnie,
wygładzając marynarkę, po czym chciała wznowić chód. Zmieniła jednak zdanie,
widząc rozerwany rękaw bordowej koszuli.
- Odkupię ci koszulę – obiecała, nie mając zamiaru go za
nic przepraszać. Przeklęła jedynie w duchu, mając dziwne wrażenie, że ów część
jego garderoby będzie kosztowała ją sporą sumę.
- Pójdź ze mną na kawę. Nadmienię jedynak, że nie
zapraszam cię tylko ze względów osobistych, Sasori prosił mnie o rozmowę z tobą
– wyjaśnił poważniejąc. Kobieta skinęła głową, godząc się na zaistniałą
sytuację tylko ze względu na to wieść o tym, że szef maczał w tym palce.
Rozsiedli
się na zewnątrz przytulnej kawiarenki, znajdującej się przy parku. Słońce
przyjemnie otulało ich ciała, dając wytchnienie po dość ciężkiej zimie. Właśnie
podano im do stołu zamówienie, które Itachi sam złożył. Z wyczuciem wszedł w
jej zdanie, gdy młoda kelnerka zbierała dyspozycję, zresztą i tak miała
wrażenie, że dziewczyna w ogóle nie zauważyła jej obecności. Takim oto sposobem
miała przed sobą dziwnie wyglądającą kawę, która w niczym nie przypominała
czarnego jak smoła napoju.
-
Wyrywasz mnie z pracy, irytujesz do granic możliwości, poisz kawo podobnym
napojem a teraz milczysz. – Zerknęła na niego z powagą, a złość zdradzało tylko
lekko zmarszczone czoło. – Przejdźmy do rzeczy, poza pracą posiadam również
życie prywatne i nie będę ukrywać, że mam czas jedynie do siedemnastej.
- Sasori zapłaci ci za nadgodziny – skomentował jedynie,
siorbiąc czarne espresso.
- Chyba źle się zrozumieliśmy – warknęła gniewnie, na co
Itachi uśmiechnął się do siebie. Ta kobieta miała w sobie coś, co skutecznie
przyciągało jego wzrok. – Nie można kupić mojego wolnego czasu. Szef doskonale
to rozumie i tylko w naprawdę wyjątkowych sytuacjach prosi mnie o zostanie po
godzinach. Mniemam, że rozmowa z tobą do takowych wyjątków należeć nie będzie. –
Spoglądała prosto w jego czarne tęczówki, nie mając zamiaru się ugiąć. Itachi
spoważniał, odstawiając filiżankę na blat stolika.
- Przejdę zatem do rzeczy, Sasori otwiera drugi salon w
Sendai, znalazł już doskonałą
lokalizację i właśnie kończy remont. Chciałby uczynić cię swoim zastępcą oraz
przekazać ci nowy salon pod władanie.
~W tym samym czasie, Uniwersytet Tohoku,
Sendai, Prefektura Miyagi
-
Czasami mam wrażenie, że masz sklerozę i to zaawansowaną – mruknęła na
powitanie Ayane, wchodząc do sali wykładowej. Kakashi uniósł głowę znad
książki, uśmiechając się szeroko. – Ha! Śniadania zapomniałeś ale o książce
pamiętałeś. – Pokręciła głową z niedowierzaniem, jednak na jej ustach nadal
kwitnął uśmiech. Mimo, iż byli małżeństwem od pięciu lat, ciągle czuła się przy
Hatake jak zakochana małolata. Na widok jego charakterystycznego spojrzenia,
które przeznaczone było tylko dla niej, miękły jej nogi. Potrafił w zaledwie
kilku ruchach sprawić, że pragnęła znaleźć się w jego ramionach i oddać się
miłosnym uniesieniom. Na samo wspomnienie wczorajszego wieczoru, ścisnęła
mocniej uda.
- Nie gniewaj się moja droga. – Kakashi wstał z miejsca,
obserwując jak jego żona kusząco buja biodrami. Lubieżnie pożerał ją wzrokiem.
– Miałem po prostu chęć umilić mój dzień, gdybym zadzwonił i powiedział ci,
żebyś przyjechała do mnie, bo pragnę cię ujrzeć, wyśmiałabyś mnie –
powiedziawszy to z powagą, objął kobietę w pasie, gwałtownie ją do siebie
przyciągając.
- Za dużo romansideł Hatake, pierdol się z tym
romantyzmem – warknęła gniewnie, śmiesznie marszcząc nos. Kakashi roześmiał się
jednak głośno, słysząc jej komentarz.
Drzwi
do sali otworzyły się z hukiem, a studenci stanęli jak zahipnotyzowani,
wpatrując się w swojego wykładowcę. Sakura szeroko otworzyła usta, widząc matkę
Sasuke, która bezwstydnie przytulała się do Hatake Kakashi’ego. Zdawało się, że
szaro włosy całkowicie zignorował wlepione w nich spojrzenia, bowiem nachylił
się nad brunetką i namiętnie wpił się w jej usta. Po skończonym pocałunku
kobieta przekazała mu pakunek, po czym zaczęła kierować się w stronę wyjścia.
- Do zobaczenia wieczorem! – krzyknął za nią Kakashi, na
co Ayane zaśmiała się perliście. Nagle zauważyła Sakurę, stojącą w przejściu
niczym słup soli.
- Witaj Sakura, pozdrów mojego syna! – rzuciła radośnie
kobieta, mijając różowowłosą.
Haruno
z transu wyrwał dopiero głos wykładowcy. Zdezorientowana zajęła swoje miejsce,
w myślach tocząc batalię. Z jednej strony nie chciała niszczyć niczyjego
małżeństwa, z drugiej nie chciała ukrywać przed Sasuke tak znaczącej informacji
jak zdrada jego matki. Przecież oni nawet się nie kryli! Na oczach ponad
dwudziestu osób wpychali sobie języki do gardła! Wzdrygnęła się, mimo iż sama
święta nie była i tkwiła w specyficznym układzie z Sasuke, w życiu nie
posunęłaby się do zdrady, gdy w grę wchodził poważny związek. A małżeństwo do
poważnych związku jednak należało. Westchnęła głęboko, postanawiając na razie
nie wspominać brunetowi o kochanku jego matki.
~
- I
dlaczego to właśnie ty przekazujesz mi tę nowinę? – zapytała, z musu popijając
zbyt słodką kawę. Lubiła od czasu do czasu wypić mocha, jednak ktoś ewidentnie
przesadził z ilością czekolady. Skrzywiła się.
- Sasori uważa, że o ile sprzedawcą i kierownikiem jesteś
bardzo dobrym, to jednak będziesz miała problem z zarządzaniem zespołem jako
szef. Argumentuje to faktem, że miewasz problemy z pracą zespołową, nie
tworzysz głębszych relacji ze współpracownikami. Jestem tutaj po to, aby cię
tego nauczyć. Tylko wtedy Sasori odda ci pod władanie nowy salon – wyjaśnił,
właśnie biorąc się za konsumpcję szarlotki. Kobieta prychnęła zirytowana.
- Skąd pomysł, że będę chciała zadać sobie tyle trudu?
Odpowiada mi moja obecna sytuacja i jestem przywiązana do mojego introwertyzmu
– żachnęła się. Zawsze irytował ją fakt, gdy ktoś jawnie wytykał jej wady.
- Ktoś tu nie lubi krytyki. – Itachi uśmiechnął się tak
ironicznie, że kobieta aż zmarszczyła brwi. Odłożyła szklankę z kawą, po czym
nachyliła się nad stolikiem. Uchiha mimowolnie zerknął w jej dekolt,
uśmiechając się jeszcze szerzej.
- Czy ty oby na pewno jesteś psychologiem? – zapytała,
przekrzywiając śmiesznie głowę w prawo. – Z teoretycznego punktu widzenia
powinieneś mnie motywować, a nie wprowadzać w stan skrajnej irytacji.
- Posłuchaj. – Itachi w jednej chwili spoważniał,
spoglądając w jej głębokie niebieskie oczy. – Nie będę wciskał ci tandetnych technik motywacyjnych, bo
osobiście ich nie trawię. – Widział jak odsunęła się, zdziwiona jego wyznaniem.
– Robię to dla pieniędzy. – Uśmiechnął się ironicznie. – Jest na to zbyt,
ludzie łykają szkolenia motywacyjne jak świeże bułeczki i sami się nakręcają,
to raczej kwestia techniki perswazji,
wystarczy odpowiednio zmanipulować
daną osobę, aby nagle stała się zmotywowana. Ludzie lubią jak karmi się ich
pięknymi kłamstwami i płacą za to spore pieniądze – zakończył, ponownie biorąc
się za ciasto.
Dłuższą
chwilę wpatrywała się w bruneta, mając dziwny mętlik w głowie. Z początku
uważała go za zadufanego w sobie osobnika, który był zbyt pewny swoich
umiejętności. Teraz odsłonił przed nią skrawek swojej prawdziwej twarzy i
musiała przyznać, że jego słowa zaczęły ją interesować. To nie zmieniło jednak
faktu, że nadzwyczajnie w świecie ją irytował.
~Ponad dwa tygodnie później, obrzeża miasta,
Sendai, Prefektura Miyagi
Ustabilizowała
oddech, a jej ciało automatycznie ustawiło się w wyuczonej przez lata pozycji.
Cisza jaka ją otaczała czule otulała jej serce, odprężając ją. Z dala od
miejskiego zgiełku mogła w końcu się skupić oraz wyciszyć. Niewiele o tym
myśląc, sięgnęła do kołczanu[i]
przytroczonego do skórzanego pasa, wyciągnąwszy strzałę z wprawą nałożyła ją na
cięciwę[ii].
Napięła łuk, przez chwilę delektując się lekkim bólem wywołanym wbijaniem
cięciwy w opuszki palców. Spokojnie nacelowała do słomianej tarczy, po czym
wstrzymując oddech, oddała strzał. Uchyliła powieki dopiero w chwili, gdy
usłyszała charakterystyczny dźwięk towarzyszący wbijaniu się strzały w tarczę.
Skrzywiła się lekko, zauważywszy, że do perfekcyjnego strzału w dziesiątkę
brakowało jej jakieś trzy centymetry. Było blisko.
Powtórzyła
wszystkie czynności, znowu przymierzając się do strzału. Jednak tym razem
zapomniała o specyficznym ułożeniu lewej ręki. Przez ten podstawowy błąd,
cięciwa wbiła jej się pod karwasz[iii],
dość mocno uderzając w skórę. Przeklęła pod nosem, masując obolałe miejsce.
Strzała oczywiście zboczyła całkowicie z toru, lądując jakieś piętnaście metrów
za tarczą. Warknęła gniewnie, postanawiając iść po nią od razu. Trenowała, z
braku profesjonalnego pomieszczenia, na skraju lasu w Sendai, dlatego musiała
liczyć się z tym, że osamotniona strzała mogła zostać zniszczona przez jakiegoś
spacerowicza.
Nagle
jednak wyminął ją wielki biały pies, który pognał w kierunku jej pocisku. Nim
zdążyła jakkolwiek zareagować, zwierze porwało strzałę w pysk.
- Już po strzale… - jęknęła w duchu.
Przechadzał
się właśnie skrajem lasu, zagłębiając się w luźną rozmowę z mężem Ayane. Itachi
właśnie opowiadał o wkręceniu nowej dziewczyny
Sasuke, na co Kakashi niemal dusił się ze śmiechu. Szybko jednak
pokojarzył fakty, wiedział już, czemu Sakura Haruno tak dziwnie zareagowała,
gdy spotkała go z żoną w sali wykładowej.
Itachi
nagle zatrzymał się, wyostrzając wzrok. Przed nimi stała dość wysoka postać
ubrana w dziwne średniowieczne ciuchy.
- Ktoś w wikińskich ubraniach trenuje łucznictwo? –
Kakashi uniósł brew.
- Wikińskich? – Podłapał Uchiha.
- Zerknij na spodnie, zwężone u dołu, oplecione krajką,
później rozszerzone w połowie łydki, charakterystyczny krój szarawarów, chociaż
może to być jeszcze Ruś Kijowska, nie widzę haftów – interpretował Hatake,
marszcząc brwi. Itachi przekrzywił lekko głowę, obserwując jak osoba oddaje
strzał, spudłowała.
Zanim
zdążył krzyknąć, jego pies wyrwał się do przodu, pędząc za upadającą strzałą.
Dwuletni samojed uwielbiał aportować, jednak jeszcze nigdy nie zdarzyło mu się
wykonać tej sztuczki bez wyraźnego rozkazu Uchihy.
- Akuma! Do nogi! – warknął Itachi, patrząc na psa z
wyraźnym niezadowoleniem. Uradowane zwierze szło w stronę łucznika, wesoło
merdając ogonem. – No jeszcze mi tego brakowało, aby mu popsuł strzały – jęknął.
Kakashi
zaśmiał się do siebie, zupełnie jakby nagle oprzytomniał i uniósł wysoko dłoń.
Kojarzył skądś ten specyficzny strój i dopiero teraz przypomniał sobie skąd.
- Oi! Urumi-chan! – krzyknął głośno.
Pies
radośnie podbiegł do niej, po czym usiadł przed nią, kładąc niezniszczoną
strzałę na ziemi. Urumi uniosła zdziwiona brew, jednak ostrożnie wyciągnęła
dłoń, głaszcząc zwierze.
- Uroczy jesteś – zaśmiała się do niego, pierwszy raz od
dawna czując po prostu radość. Poczynania psa sprawiły, że dziwnie miękło jej
zimne serce. – Dziękuję ci – powiedziawszy to sięgnęła po strzałę. W odpowiedzi
zwierzak radośnie szczeknął. Już chciała wrócić do głaskania białego „wilka”,
gdy usłyszała znajomy głos. Przybrała na twarz maskę obojętności, odwracając
się.
- Witaj Kakashi-san. – Skinęła głową, dopiero po chwili
dostrzegając idącą obok Hatake postać. Na widok bruneta przeklęła w myślach. –
Jeszcze tego mi tu tylko brakowało – westchnęła do siebie.
- O, co za ciekawe spotkanie – Itachi nie szczędził
ironii w głosie. Omiótł kobietę badawczym spojrzeniem, faktycznie miała na
sobie czarne szarawary, dłuższą niebieską tunikę z dziwnymi haftami oraz
niezbędne atrybuty łucznika. Długie włosy spięła w wysoki koński ogon, a
makijaż ograniczyła do pudru oraz tuszu. Wyglądała niezwykle naturalnie, a
jednocześnie pociągająco. Miał wrażenie, że ten ubiór pasował do niej dużo
bardziej niż elegancka garsonka.
- Dzisiaj trening łukiem krymsko-tatarskim[iv]?
– Hatake uśmiechnął się lekko. – Stąd ubiór z Rusi Kijowskiej, mogłem się
domyślić.
- Skąd się znacie? – Itachi nie mógł pozbyć się piekielnej
ciekawości. W tym samym czasie Akuma wesoło zaszczekał, po czym podszedł do
kobiety i przytulił się do jej nogi. Urumi jakby nagle nieco się rozpogodziła,
wplatając palce w puszystą sierść.
- Wspólnie prowadzimy zajęcia z fechtunku oraz historii.
Urumi należy do mojego projektu grupy rekonstrukcyjnej – wytłumaczył pokrótce
Kakashi, prosząc kobietę o łuk. Skinęła głową, podając szarowłosemu broń,
karwasz oraz pas z kołczanem.
Itachi
spoglądał na męża Ayane ze zdziwieniem. Zdał sobie właśnie sprawę z tego, że
mimo długoletniej znajomości wiedział o nim stosunkowo niewiele. Podobnie było
z Urumi, od dwóch tygodni spędzał z nią prawie każdy dzień, myślał, że dość
dobrze ją poznał, podczas gdy okazywało się, że miejscami całkowicie burzyła
obraz jaki stworzył w swojej głowie. Ciągle jednak miał dziwne wrażenie, że
wycofanie kobiety brało się z czystego strachu. Nie mógł tylko rozgryźć czego
tak się bała.
Była
pojętną uczennicą i to zauważył już pierwszego dnia nauki. Szybko chłonęła
psychologiczną wiedzę, czerpiąc z tego satysfakcję. Uchiha nie chciał jej
zmieniać, podawał jej na tacy jedynie techniki perswazji. Była na tyle dobrą
aktorką, że bez problemu mogła stwarzać jedynie pozory. Do zarządzania ludźmi,
wbrew powszechnej opinii, nie były potrzebne prawdziwe uczucia. Musiał jednak
przyznać sam przed sobą, że jego praca już dawno nie dawała mu takiej
satysfakcji jak nauka czerwonowłosej. Zagubił się we własnej pracy, tracąc
motywację i nie czerpiąc z tego żadnej radości. Ironia losu, trener motywacyjny
bez motywacji. Śmieszne.
-
Akuma, jesteś paskudnym zdrajcą – Itachi warknął do psa, który nadal bezczelnie
prosił Urumi o pieszczoty. Kobieta bezceremonialnie usiadła na trawie, podczas
gdy samojed położył jej się na kolanach. – Jesteś ciężki wiesz? Nieładnie się
tak na kimś uwalać – dodał, na co pies przekrzywił głowę, unosząc smutne oczka.
- Nie słuchaj pana. – Urumi pogłaska go za uchem, na co
wesoło zaszczekał.
- Zbałamuciłaś mi psa, za karę naucz mnie strzelać z łuku
– stwierdził bezwstydnie Uchiha, rzucając tym samym nieme wyzwanie. Haruno
podniosła się na nogi, prychając.
- Nie mam w tym żadnego interesu – powiedziawszy to
założyła ręce pod piersiami, uwypuklając je. Nie umknęło to jego uwadze.
- Daruję ci moją ulubioną bordową koszulę. – Uśmiechnął
się szeroko, na co Urumi przeklęła pod nosem. Całkowicie zapomniała o tym, że
ponad dwa tygodnie temu zniszczyła mu ubranie. Perspektywa udaremnienia jej
tego przestępstwa wydała się zbyt kusząca, a jej portfel z radości zatańczył
salsę. Poprosiła Hatake o swój sprzęt, po czym zaczęła pokazywać Itachi’emu
odpowiednią pozycję. Gdy tylko załapał, dała mu do rąk łuk oraz nałożyła
strzałę.
- Rozsuń palce na cięciwie, niech nie dotykają strzały –
mówiąc to położyła dłoń na jego dłoni, delikatnie przesuwając jego palce.
Uchiha drgnął niewidocznie, zauważając że kobieta zaczynała działać na niego coraz
bardziej magnetycznie. Obrał sobie właśnie kolejny cel do osiągnięcia. –
Wyprostuj lewą rękę, nie garb się. Naciągnij cięciwę i strzelaj – instruowała
go, z ukrytym zafascynowaniem obserwując z jaką łatwością chłonął jej
instrukcje. Mimowolnie wyobraziła go sobie w tradycyjnej yukacie z japońskim
łukiem Yumi i stwierdziła, że takie wydanie Uchihy mega przypadłoby jej do
gustu.
-
Szczęście nowicjusza – prychnęła, gdy Itachi trafił idealnie w dziesiątkę.
Poprosił o kolejną strzałę, tym razem sam ją nałożył. Kolejny precyzyjny
strzał, uśmiechnął się szeroko. – Strzelałeś już kiedyś! – stwierdziła z
wyrzutem, oburzona zmarszczyła czoło.
- Ale nie wiedziałem jak strzela się z łuków
refleksyjnych, mój ojciec był kyūdōką[v] za
młodu i kiedyś próbował zarazić nas swoją pasją – wyznał, wzruszając ramionami.
– Jednak nasz japoński łuk jest dużo trudniejszy do opanowania. – Uśmiechnął
się, usatysfakcjonowany szokiem kobiety.
~Godzina później
Kakashi postanowił zmyć się
jakieś pół godziny temu, zabierając ze sobą Akume. Itachi uprosił Urumi, aby z
nim potrenowała, o dziwo czerpiąc z tego radość. Gdy miał trzynaście lat często
chadzał na treningi z ojcem, stawali wtedy obok siebie, idealnie zgrywając
swoje ruchy. Uśmiechnął się do swoich myśli, ponownie naciągając cięciwę do
oka.
- Dzień dobry! – Usłyszał za sobą oficjalny ton głosu,
ostrożnie przywrócił łuk do stanu spoczynku i nim się odwrócił, Urumi wydała z
siebie bardzo ciche przekleństwo.
- Witam – Itachi wysilił się na uprzejmy ton głosu,
podczas gdy funkcjonariusze policji zaczęli się przedstawiać. – Coś się stało?
- Dostaliśmy zgłoszenie, że dwoje młodych ludzi strzela z
ostrych strzał, niestety ale będziemy zmuszeni wystawić państwu mandat oraz
skonfiskować sprzęt – oznajmił wyższy z nich z powagą w głosie. Urumi wysunęła
się na przód, jednak Uchiha w ostatniej chwili chwycił ją za nadgarstek i
odciągnął w tył.
- Mandat za? – dopytywał, podając Haruno jej sprzęt.
- Za stworzenie zagrożenia, sprzęt musimy skonfiskować,
ponieważ nie jest repliką a bronią biała – odezwał się drugi z nich.
- Przepraszam panów, mandat jak najbardziej przyjąć mogę,
bo nie powinniśmy bez odpowiedniego zabezpieczenia trenować w tym miejscu,
jednak łuk do broni białych się nie zalicza, jest to broń miotająca. Sprzętu
nie mają państwo prawa skonfiskować.
Po
piętnastu minutach dość ciężkiej konwersacji Itachi dostał felerny papierek,
przeklinając pod nosem głupotę policjantów. Odpuścili dopiero wtedy, gdy ktoś w
centrali potwierdził, że łuk to broń miotająca. Paranoja. Kazali jednak
niezwłocznie zwinąć im sprzęt i zmyć się stąd w przeciągu pięciu minut.
- Gdzie masz zaparkowany samochód? – zapytał, nigdzie nie
widząc auta.
- Siostra ma po mnie przyjechać koło piętnastej, została
więc godzina. – Wzruszyła ramionami.
- Pójdziemy w takim razie do mnie.
Siedząc
na skórzanej sofie w elegancko urządzonym salonie, zastanawiała się dlaczego
zgodziła się na propozycję Itachi’ego. Mocniej zacisnęła dłoń na szklance z
wodą. Niezaprzeczalnie pozwoliła brunetowi zbliżyć się do siebie, sama również
dziwnie przyzwyczaiła się do jego obecności. Miała tylko nadzieję, że relacja
to nie skończy się tak wielką tragedią jak ta ostatnia. Przełknęła ślinę,
zaciskając powieki. Nie chciała się wycofać, chciała brnąć w tę zażyłość i
zbudować w końcu jakąś normalną relację. Wprawdzie z Uchihą spotykała się tylko
w kwestiach zawodowych, jednak brunet niejednokrotnie dawał jej jednoznaczne
znaki.
- Dobrze ci idzie. – Itachi uśmiechnął
się pod nosem, obserwując notującą Urumi. Nie potrafił oderwać od niej dzisiaj
wzroku, miała w sobie coś co skutecznie go do niej przyciągało. Wiedział to już
po spotkaniu w hotelowej recepcji.
Odsunął się kawałek, opierając
się plecami o ścianę. Przebywali właśnie w świeżo wyremontowanym salonie, w
którym Uchiha szkolił Urumi. Właśnie dzisiaj dostali od Sasori’ego zadanie
specjalne, musieli przebrać cv kandydatów i wybrać tych wartych zaproszenia na
rozmowę kwalifikacyjną. Zważywszy na to, że szkolenie odbywało się już od dwóch
tygodni obowiązek ten spadł na Haruno.
Ubrała się dzisiaj dość
ciekawie. Miała na sobie czarne dopasowane legginsy, czółenka na obcasie oraz
dłuższą, luźną koszulkę z logiem Wiedźmina. Nie mogło zabraknąć wisiorka ze
Szkoły Wilka i mocniejszego makijażu. Prezentowała się kobieco a jednocześnie
drapieżnie.
Jeden z jej gestów sprawił, że
dreszcz przebiegł mu wzdłuż kręgosłupa. Gdy skupiała się na czytaniu i coś ją
zainteresowało, unosiła dłoń i długim paznokciem przejeżdżała po swojej dolnej
wardze. Mimowolnie wyobraził sobie jak Urumi tymi szponami drapie go po torsie.
Dyskretnie odchrząknął, podchodząc do niej. Nachylił się tak, że jego twarz
znajdowała się na wysokości jej karku.
- Z czym masz
problem? – zapytał, specjalnie oddechem drażnią jej skórę. Kobieta wyraźnie
zadrżała, mocniej zaciskając palce na kartce. Wskazała na rubrykę, której
wiarogodność była dość wątpliwa. Itachi wyciągnął swoją dłoń, kładąc ją na ręce
Urumi i uniósł kartkę. – Ewidentne przekłamanie. Na uniwersytecie tokijskim nie
było takiego kierunku w latach podanych przez kandydata – stwierdził pewnie. –
CV do niszczarki – dodał, odbierając kobiecie dokument. – Ładnie pachniesz –
wyszeptał jej wprost do ucha, delikatnie muskając je wargami. Urumi zdębiała,
szeroko otwierając oczy i serce niemal podeszło jej do gardła. Ambiwalencja
spowodowana przez ten gest zalała jej umysł.
- Mam cię –
pomyślał z pełną satysfakcją, doskonale interpretując jej zachowanie.
Wrócił
do salonu z idealnie zaparzoną zieloną herbatą i ciasteczkami. Urumi przeniosła
na niego zagubione spojrzenie, które towarzyszyło jej od pamiętnego gestu.
Uśmiechnął się do niej, odrzucając swoją maskę całkowicie na bok. Zauważył, że
na Haruno najlepiej działało jego prawdziwa „ja”, co dodatkowo nakręcało go do działania.
Już dawno nie miał przed sobą kobiety, przed którą nie musiał grać. Był
specyficzny, ironiczny i wredny, a to raczej odstraszało niż przyciągało
partnerki.
O
dziwo rozmowa kleiła się nadzwyczaj dobrze, odrzucili dzisiaj tematy czysto
zawodowe, skupiając się na tych stricte prywatnych. Miał także dziwnie
wrażenie, że Urumi nieco się ożywiła, gdy na horyzoncie pojawił się jego pies.
Akuma od razu podbiegł do kobiety, żebrząc o pieszczoty, odpuścił dopiero po
dwudziestu minutach, kładąc się pod stopami Haruno.
- Wskażesz mi łazienkę? – zapytała, wstając. Zapomniała o
biednym psie, który nagle zerwał się, popychając ją. Itachi zareagował od razu,
łapiąc kobietę w tali i sprawiając, że mimowolnie usiadła na nim okrakiem.
- Jesteś miejscami strasznie niezdarna – zauważył,
wpatrując się w jej zszokowane oczy. Uniósł dłoń, zakładając niesforny kosmyk
jej włosów za ucho. Kobieta na ten gest przymknęła delikatnie powieki, a nim je
uchyliła, poczuła jego usta na swoich.
To
była zaledwie chwila, gdy emocje wybuchły w jej sercu, całkowicie przysłaniając
zdrowy rozsądek. Wpiła się w jego wargi z tą samą żarliwością, mocno wplatając
palce w jego długie włosy. Dłonie Itachi’ego wpełzły pod jej tunikę, co tylko
dodatkowo nakręcało ją do działania. Oderwała się od jego ust, aby móc pozbyć
się jego koszulki, po czym ponownie złączyła ich wargi w dzikim tańcu.
Dawno
nie spotkał kobiety z takim temperamentem, jeden pocałunek wystarczył, aby
zapłonęły w nim żądzę a jego przyjaciel postanowił dać o sobie znać. Urumi
szybko poczuła jego wypukłość na swoim udzie, bo zupełnie nagle zaczęła
specyficznie ocierać się, drażniąc jego męskość. Nie mógł tak perfidnie
odstawać od niej, dlatego złapał kobietę mocno w tali, po czym przewrócił ją na
sofę. Spojrzała na niego z czystą pretensją, jednak po chwili jęknęła, gdy
zaatakował jej szyję ustami a dłonią prawą pierś.
-
Ładnie to tak deprymować młodzież? – kpiący ton rozniósł się po pomieszczeniu.
Itachi uniósł głowę, patrząc na nieproszonego gościa z dzikością w oczach.
[i] Kołczan
– futerał do strzał noszony głównie przy pasie lub na plecach.
[ii] Cięciwa
– element łuku, „sznurek”, który naciągamy przy strzelaniu.
[iii]
Karwasz – w przypadku łucznika, skórzany ochraniacz przedramienia wiązany na
rzemienie lub – w późnym średniowieczu – zapinany na klamry.
[iv] Łuk
krymsko-tatarski – rodzaj łuku refleksyjnego (wschodniego) ze specyficznie
wygiętymi ramionami. Idealny do strzelania podczas jazdy konnej.
[v] Kyūdōka
– japoński łucznik
Oto i jestem. XD
OdpowiedzUsuńPowinnaś pisać więcej i częściej takie opowiadania, bo może wtedy miałabym sprawdzony sposób na doła. Dziś, ewidentnie, ten rozdział poprawił mi humor. Czasami gdy się śmiałam nachodziła mnie myśl ,, Ciszej, wszyscy w domu śpią'' XDD Mam nadzieję, że nikogo nie obudziłam. Nawet sąsiadów. XD
Do Itachiego miałam słabość w każdej postaci ironicznej, do zimnych drani tez, więc pewnie nie muszę pisać (ale chce), że świetnie wykreowałaś jego postać. Charakter, mrrr <3
Scena z ''mamą Sasuke'' i Kakashim... po prostu genialna! XDDDDDD Oby więcej takich.
I jedno ale! Dlaczego Itachi ma piesęła? Ja bym wolała kota. To takie wredne i egoistyczne, zupełnie jak Uchiha. :3
Pomysł z łucznictwem... hm, oryginalny. Zawsze mnie te tematy kręciły w kontekście filmów, książek, marzeń, więc po prostu czułam się świetnie, czytając te sceny. W dodatku wiem, że informacje były wiarygodne... geniusz, jednym słowem. :)
Weny, dużo czasu na pisanie i jeszcze więcej weny!
Buziaczki! ;3
Postaram się, bo sama czerpię wielką przyjemność z tego opowiadania :3 Itachi jest na pierwszym miejscu z Kakashi'm jeżeli chodzi o moje najukochańsze postaci, więc tym bardziej cieszę się, że spodobał Ci się sposób w jaki go wykreowałam ^ ^ A ma pieseła, bo nie przepadam za kotami xD Chociaż fakt, w tym przypadku kot bardziej by do niego pasował xD
UsuńStrasznie ciężko pisało mi się wątek z łucznictwem! Zajmuję się tym jakieś 5 lat, ale nigdy jeszcze nie miałam okazji tego opisać. Tym bardziej Twoje słowa mega mnie cieszą i motywują <3
Zapraszam kiedyś ba trening łuczniczy^ ^ :D
"Zboczonymi" - intymnymi scenami trafiasz w mój gust xD
OdpowiedzUsuńMega mnie zaciekawiłaś!