wtorek, 2 sierpnia 2016

Przypadek Skrajnie Ironiczny: Rozdział II

„Ona nie chce być, taka sama jak ja
Nie zna granic i nie zamierza się bać.
Nie zatrzyma się, kiedy Ty będziesz chciał”
Sylwia Grzeszczak
- „Tamta dziewczyna”

                - Co… co to było? – Sakura wpatrywała się w zamknięte drzwi, tęczówki lekko drżały jej od nadmiaru mieszaniny uczuć. Z jednej strony była rozbawiona zachowaniem rodziców Sasuke a z drugiej policzki piekły od wstydu.
- Hm? – Brunet lekko uniósł brew, w duszy naśmiewając się z reakcji różowowłosej. Kto by pomyślał, że jego ciotce i bratu uda się doprowadzić Haruno do takiego stanu! Wydawało mu się, że była to kobieta z rodzajów tych bezwstydnych, pewnych siebie, jednak najwyraźniej miała swoje granice. – Moi rodzice są dość specyficzni, przyzwyczaisz się. – Wzruszył ramionami, wygodnie rozsiadając się na łóżku.
- A wyglądają na takich poważnych ludzi… - mruknęła do siebie, zamyślona siadając obok bruneta.
- Bo w pracy są poważni. Ita… znaczy tato jest trenerem motywacyjnym i psychologiem, mama jest muzykoterapeutą. Prywatnie potrafią być nieźle pierdolnięci, serio… nie wiem kto ich strugał. – Sasuke westchnął głęboko. Sakura przeniosła na niego zdziwione spojrzenie dziwiąc się beztroskim słowom Uchihy.
- Macie strasznie luźne relacje… - przerwała w pół zdania, gdy Sasuke złapał ją za talię i przewrócił na łóżko. – Ale… twoi rodzice… - jęknęła, gdy zaatakował ustami jej szyję.
- Oni doskonale wiedzą, że uprawiam seks. Ojciec sam przychodzi do mnie po gumki gdy mu zabraknie  – powiedział z powagą, a mina Sakury utwierdziła go w przekonaniu, że szopka Ayane i Itachi’ego to przejaw czystego geniuszu.

~Trzy dni później, Salon Sprzedaży, Sendai, Prefektura Miyagi

                - Dzień dobry. – Czerwonowłosa zdobyła się na uśmiech numer trzy, gdy drzwi do salonu stanęły otworem. Natychmiast wstała i już chciała wyrecytować standardową formułkę, gdy jej oczy spotkały się ze spojrzeniem czarnych tęczówek.
- Witam. – Itachi uśmiechnął się szeroko, a Reiko siedząca biurko dalej przez chwilę zbierała szczękę z podłogi. Pracowała tutaj rok, jednak jeszcze w życiu nie widziała kogoś tak przystojnego. Brunet ubrany był w czarne spodnie, czerwoną koszulę, a marynarkę dzierżył w dłoni. Tym razem nie założył krawatu, zamiast tego rozpiął dwa pierwsze guziki koszuli.
                - Miło cię znowu widzieć Urumi-san. – Uchiha podszedł do czerwonowłosej, siląc się na nadmierną wręcz życzliwość. Kobieta obrzuciła go znudzonym spojrzeniem zupełnie ignorując wyciągniętą na przywitanie dłoń. Zauważyła jednak ironiczny uśmiech Itachi’ego, który miał w sobie jakąś dziwną nutkę satysfakcji. Już otwierała usta, aby skomentować jego zuchwałe zachowanie, gdy z zaplecza wyszedł szef.
                - O! Itachi! – Sasori uśmiechnął się szeroko. – Witaj przyjacielu, cieszę się, że jesteś.
- Nic się nie zmieniłeś. – Maska życzliwości na chwilę drgnęła, ujawniając lekko ironiczny uśmieszek. – Przejdźmy do spraw zawodowych, o prywatnych porozmawiamy przy whisky.
                Sasori skinął głową, w pełni popierając słowa starszego Uchihy. Nim jednak zaprosił go do biura, zaznaczył dziewczynom, że w obecnej chwili nie ma go dla nikogo.
                Reiko od razu zaatakowała biedną Urumi, wypytując ją o znajomość z brunetem. Czerwonowłosa jednak szybko ucięła temat, jasno dając jej do zrozumienia, że to tylko trener z ostatniego szkolenia.
- Szkoda, że tylko kierowników wysyłali na kurs…. – mruknęła rozmarzona Reiko, opierając brodę na dłoni. Urumi wywróciła tylko oczami, biorąc się za raportowanie poskładanych już umów.

~To samo miejsce, dwie godziny później.

                - Szefie. – Urumi delikatnie uchyliła drzwi, czekając na gest zaproszenia lub zakaz wejścia. Sasori jednak oderwał się od rozmowy z Itachi’m, jasno dając sygnał dłonią. Czerwonowłosa wsunęła się do biura, kątem oka spoglądając na Uchihę, który ze spokojem popijał czarny napój bogów.
- O co chodzi? – Dziewczyna uwielbiała spokojny ton swojego szefa. Sasori nigdy się nie unosił, bywał swoistą oazą spokoju, co jednocześnie bywało strasznie przerażające. Niemniej jednak był dla niej autorytetem w kwestii trzymania swoich emocji na wodzy.
- Miałam szefa poinformować o tym jak zakończy się reklamacja pana Watanabe. Nie chciałam przeszkadzać jednak tę sprawę traktował szef zawsze jako priorytet – zaczęła, spoglądając na Akasune wyczekująco. Watanabe Akira był przedsiębiorcą znanym w Sendai, z którym Sasori miał wspólne interesy, dlatego błąd jaki popełnił system mógł rzutować na ich dalszą współpracę.
- Kontynuuj – odpowiedział lakonicznie.
- Reklamacja została uznana, udało mi się w ramach zadośćuczynienia wynegocjować obniżenie abonamentów o pięćdziesiąt procent przez cztery miesiące.
- Widzisz Itachi? – Sasori uśmiechnął się do przyjaciela, dumnie przeczesując włosy. – To jest właśnie moja pani kierownik! Dziewięćdziesiąt procent reklamacji uznanych na korzyść klienta, chociaż nasza kochana korporacja nie jest skora do przyznania się do błędów, a tym bardziej do pokutowania w formie pieniężnej. Dobra robota Haruno-san – zakończył, z uznaniem kiwając głową. Itachi ani na chwilę nie oderwał wzroku od kobiety, która jedynie skłoniła się lekko i wyszła.

                Poinformowała Watanabe o przebiegu reklamacji, przez co musiała przez pięć minut wysłuchiwać peanów na swoją  cześć  oraz zapewnień, że któregoś dnia mężczyzna zjawi się osobiście, aby jej podziękować. Kobieta z ulgą rozłączyła się, gdy tylko namolny amant stwierdził, że właśnie strasznie się spieszył. Akira niejednokrotnie próbował ją poderwać, będąc całkowicie głuchym na jej odmowy. Nienawidziła pracy z ludźmi ale jednocześnie zajmowane przez nią stanowisko sprawiało, że czuła się spełniona zawodowo.
                Dziesięć minut po odłożeniu telefonu, z zaplecza w końcu wyszedł szef z psychologiem. Reiko znowu westchnęła głęboko, obserwując postać przystojnego bruneta, Urumi zaś bez problemu zignorowała ich, wlepiając wzrok w nowy regulamin mobilnego Internetu.
- Haruno-san, proszę cię o przebranie się i udanie z panem Uchihą. – Sasori spojrzał na nią wzrokiem, który jasno utwierdził obie dziewczyny w przekonaniu, że był to czysty niepodważalny rozkaz. Urumi otworzyła usta, chcąc coś powiedzieć, jednak szef brutalnie kontynuował swoją wypowiedź. – Od razu możesz zabrać swoje rzeczy, nie uda wam się wrócić do zamknięcia, ja zostanę z Reiko.
                Miała ochotę krzyczeć, rozszarpać zębami gardło Uchihy, gdy tylko zauważyła jego uśmiech pełen satysfakcji. Szefowi zaś pragnęła wydrapać oczy i wcisnąć mu je w… Cudem opanowała emocje, przerywając swoje sadystyczne myśli. Przebrała szybko obuwie z wygodnych balerin, na mniej wygodne czarne szpilki, poprawiła włosy, narzuciła na plecy marynarkę i westchnęła głęboko. Była ubrana w klasyczny strój galowy, w tym, że zamiast spódnicy miała na sobie obcisłe czarne rurki. Biała koszule idealnie kontrastowała z jej krwistymi, rozpuszczonymi aktualnie włosami. Ubiór do pracy był niemal całkowitym przeciwieństwem tego, jak kobieta ubierała się na co dzień. Westchnęła ciężko, biorąc swoją torbę z nadrukiem logo Fairy Tail.
                - Dziwne połączenie – skomentował Itachi, patrząc wymownie na jej torbę pełną przypinek z anime. Zignorowała go zupełnie, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że ten dodatek w ogóle nie pasował do jej stroju. Sasori jasno kiedyś wyraził swoją opinię, ciesząc się, że kobieta potrafiła przemycić indywidualną część siebie nie zwracając uwagi na opinię innych. Akasuna był szefem, który nigdy nie zabijał w pracownikach ich pasji oraz odmienności.
                - Dokąd zmierzamy? – zapytała, zerkając na psychologa z otwartą nienawiścią. Itachi zdjął marynarkę, beztrosko przerzucając ją przez ramię. Uśmiechał się delikatnie do siebie, na co kilka przechodzących obok kobiet reagowało lekkim rumieńcem.
- Na kawę – wzruszył ramionami, doskonale pamiętając, że Haruno uwielbia ten napój.
- Chyba sobie ze mnie żartujesz – warknęła, stając nagle naprzeciwko Uchihy i wściekle wpatrywała się w jego czarne tęczówki. Z racji wysokich szpilek nie musiała zadzierać głowy, teraz była od niego niższa raptem o jakieś cztery centymetry. – Nie mam czasu na kawę w towarzystwie takiego dupka. – Na to wyrażenie Itachi uniósł wysoko brew. – Wracam do pracy – dodała, wymijając go z kocią gracją. Jej pech jednak postanowił dość drastycznie się ujawnić powodując, że szpilka utkwiła między płytami chodnikowymi. Wystraszona kobieta pisnęła lecąc do przodu, w ostatniej chwili mocno łapiąc za rękaw czerwonej koszuli Itachi’ego. Nawet gdy odzyskała równowagę, nadal miała przed oczami obraz swojej twarzy namiętnie przytulonej do podłoża. Próbowała zapanować nad oddechem.
- Dlatego jestem zwolennikiem szpilek jedynie w sypialni – skomentował beztrosko Uchiha, wybudzając kobietę z letargu. Spojrzała na niego jak na idiotę, po czym uświadomiła sobie, że nadal ściskała jego przedramię w dość desperackim odruchu. Wyprostowała się dumnie, wygładzając marynarkę, po czym chciała wznowić chód. Zmieniła jednak zdanie, widząc rozerwany rękaw bordowej koszuli.
- Odkupię ci koszulę – obiecała, nie mając zamiaru go za nic przepraszać. Przeklęła jedynie w duchu, mając dziwne wrażenie, że ów część jego garderoby będzie kosztowała ją sporą sumę.
- Pójdź ze mną na kawę. Nadmienię jedynak, że nie zapraszam cię tylko ze względów osobistych, Sasori prosił mnie o rozmowę z tobą – wyjaśnił poważniejąc. Kobieta skinęła głową, godząc się na zaistniałą sytuację tylko ze względu na to wieść o tym, że szef maczał w tym palce.
                Rozsiedli się na zewnątrz przytulnej kawiarenki, znajdującej się przy parku. Słońce przyjemnie otulało ich ciała, dając wytchnienie po dość ciężkiej zimie. Właśnie podano im do stołu zamówienie, które Itachi sam złożył. Z wyczuciem wszedł w jej zdanie, gdy młoda kelnerka zbierała dyspozycję, zresztą i tak miała wrażenie, że dziewczyna w ogóle nie zauważyła jej obecności. Takim oto sposobem miała przed sobą dziwnie wyglądającą kawę, która w niczym nie przypominała czarnego jak smoła napoju.
                - Wyrywasz mnie z pracy, irytujesz do granic możliwości, poisz kawo podobnym napojem a teraz milczysz. – Zerknęła na niego z powagą, a złość zdradzało tylko lekko zmarszczone czoło. – Przejdźmy do rzeczy, poza pracą posiadam również życie prywatne i nie będę ukrywać, że mam czas jedynie do siedemnastej.
- Sasori zapłaci ci za nadgodziny – skomentował jedynie, siorbiąc czarne espresso.
- Chyba źle się zrozumieliśmy – warknęła gniewnie, na co Itachi uśmiechnął się do siebie. Ta kobieta miała w sobie coś, co skutecznie przyciągało jego wzrok. – Nie można kupić mojego wolnego czasu. Szef doskonale to rozumie i tylko w naprawdę wyjątkowych sytuacjach prosi mnie o zostanie po godzinach. Mniemam, że rozmowa z tobą do takowych wyjątków należeć nie będzie. – Spoglądała prosto w jego czarne tęczówki, nie mając zamiaru się ugiąć. Itachi spoważniał, odstawiając filiżankę na blat stolika.
- Przejdę zatem do rzeczy, Sasori otwiera drugi salon w Sendai,  znalazł już doskonałą lokalizację i właśnie kończy remont. Chciałby uczynić cię swoim zastępcą oraz przekazać ci nowy salon pod władanie.

~W tym samym czasie, Uniwersytet Tohoku, Sendai, Prefektura Miyagi

                - Czasami mam wrażenie, że masz sklerozę i to zaawansowaną – mruknęła na powitanie Ayane, wchodząc do sali wykładowej. Kakashi uniósł głowę znad książki, uśmiechając się szeroko. – Ha! Śniadania zapomniałeś ale o książce pamiętałeś. – Pokręciła głową z niedowierzaniem, jednak na jej ustach nadal kwitnął uśmiech. Mimo, iż byli małżeństwem od pięciu lat, ciągle czuła się przy Hatake jak zakochana małolata. Na widok jego charakterystycznego spojrzenia, które przeznaczone było tylko dla niej, miękły jej nogi. Potrafił w zaledwie kilku ruchach sprawić, że pragnęła znaleźć się w jego ramionach i oddać się miłosnym uniesieniom. Na samo wspomnienie wczorajszego wieczoru, ścisnęła mocniej uda.
- Nie gniewaj się moja droga. – Kakashi wstał z miejsca, obserwując jak jego żona kusząco buja biodrami. Lubieżnie pożerał ją wzrokiem. – Miałem po prostu chęć umilić mój dzień, gdybym zadzwonił i powiedział ci, żebyś przyjechała do mnie, bo pragnę cię ujrzeć, wyśmiałabyś mnie – powiedziawszy to z powagą, objął kobietę w pasie, gwałtownie ją do siebie przyciągając.
- Za dużo romansideł Hatake, pierdol się z tym romantyzmem – warknęła gniewnie, śmiesznie marszcząc nos. Kakashi roześmiał się jednak głośno, słysząc jej komentarz.
                Drzwi do sali otworzyły się z hukiem, a studenci stanęli jak zahipnotyzowani, wpatrując się w swojego wykładowcę. Sakura szeroko otworzyła usta, widząc matkę Sasuke, która bezwstydnie przytulała się do Hatake Kakashi’ego. Zdawało się, że szaro włosy całkowicie zignorował wlepione w nich spojrzenia, bowiem nachylił się nad brunetką i namiętnie wpił się w jej usta. Po skończonym pocałunku kobieta przekazała mu pakunek, po czym zaczęła kierować się w stronę wyjścia.
- Do zobaczenia wieczorem! – krzyknął za nią Kakashi, na co Ayane zaśmiała się perliście. Nagle zauważyła Sakurę, stojącą w przejściu niczym słup soli.
- Witaj Sakura, pozdrów mojego syna! – rzuciła radośnie kobieta, mijając różowowłosą.
                Haruno z transu wyrwał dopiero głos wykładowcy. Zdezorientowana zajęła swoje miejsce, w myślach tocząc batalię. Z jednej strony nie chciała niszczyć niczyjego małżeństwa, z drugiej nie chciała ukrywać przed Sasuke tak znaczącej informacji jak zdrada jego matki. Przecież oni nawet się nie kryli! Na oczach ponad dwudziestu osób wpychali sobie języki do gardła! Wzdrygnęła się, mimo iż sama święta nie była i tkwiła w specyficznym układzie z Sasuke, w życiu nie posunęłaby się do zdrady, gdy w grę wchodził poważny związek. A małżeństwo do poważnych związku jednak należało. Westchnęła głęboko, postanawiając na razie nie wspominać brunetowi o kochanku jego matki.

~

                - I dlaczego to właśnie ty przekazujesz mi tę nowinę? – zapytała, z musu popijając zbyt słodką kawę. Lubiła od czasu do czasu wypić mocha, jednak ktoś ewidentnie przesadził z ilością czekolady. Skrzywiła się.
- Sasori uważa, że o ile sprzedawcą i kierownikiem jesteś bardzo dobrym, to jednak będziesz miała problem z zarządzaniem zespołem jako szef. Argumentuje to faktem, że miewasz problemy z pracą zespołową, nie tworzysz głębszych relacji ze współpracownikami. Jestem tutaj po to, aby cię tego nauczyć. Tylko wtedy Sasori odda ci pod władanie nowy salon – wyjaśnił, właśnie biorąc się za konsumpcję szarlotki. Kobieta prychnęła zirytowana.
- Skąd pomysł, że będę chciała zadać sobie tyle trudu? Odpowiada mi moja obecna sytuacja i jestem przywiązana do mojego introwertyzmu – żachnęła się. Zawsze irytował ją fakt, gdy ktoś jawnie wytykał jej wady.
- Ktoś tu nie lubi krytyki. – Itachi uśmiechnął się tak ironicznie, że kobieta aż zmarszczyła brwi. Odłożyła szklankę z kawą, po czym nachyliła się nad stolikiem. Uchiha mimowolnie zerknął w jej dekolt, uśmiechając się jeszcze szerzej.
- Czy ty oby na pewno jesteś psychologiem? – zapytała, przekrzywiając śmiesznie głowę w prawo. – Z teoretycznego punktu widzenia powinieneś mnie motywować, a nie wprowadzać w stan skrajnej irytacji.
- Posłuchaj. – Itachi w jednej chwili spoważniał, spoglądając w jej głębokie niebieskie oczy. – Nie będę wciskał ci tandetnych technik motywacyjnych, bo osobiście ich nie trawię. – Widział jak odsunęła się, zdziwiona jego wyznaniem. – Robię to dla pieniędzy. – Uśmiechnął się ironicznie. – Jest na to zbyt, ludzie łykają szkolenia motywacyjne jak świeże bułeczki i sami się nakręcają, to raczej kwestia techniki perswazji, wystarczy odpowiednio zmanipulować daną osobę, aby nagle stała się zmotywowana. Ludzie lubią jak karmi się ich pięknymi kłamstwami i płacą za to spore pieniądze – zakończył, ponownie biorąc się za ciasto.
                Dłuższą chwilę wpatrywała się w bruneta, mając dziwny mętlik w głowie. Z początku uważała go za zadufanego w sobie osobnika, który był zbyt pewny swoich umiejętności. Teraz odsłonił przed nią skrawek swojej prawdziwej twarzy i musiała przyznać, że jego słowa zaczęły ją interesować. To nie zmieniło jednak faktu, że nadzwyczajnie w świecie ją irytował.

~Ponad dwa tygodnie później, obrzeża miasta, Sendai, Prefektura Miyagi

                Ustabilizowała oddech, a jej ciało automatycznie ustawiło się w wyuczonej przez lata pozycji. Cisza jaka ją otaczała czule otulała jej serce, odprężając ją. Z dala od miejskiego zgiełku mogła w końcu się skupić oraz wyciszyć. Niewiele o tym myśląc, sięgnęła do kołczanu[i] przytroczonego do skórzanego pasa, wyciągnąwszy strzałę z wprawą nałożyła ją na cięciwę[ii]. Napięła łuk, przez chwilę delektując się lekkim bólem wywołanym wbijaniem cięciwy w opuszki palców. Spokojnie nacelowała do słomianej tarczy, po czym wstrzymując oddech, oddała strzał. Uchyliła powieki dopiero w chwili, gdy usłyszała charakterystyczny dźwięk towarzyszący wbijaniu się strzały w tarczę. Skrzywiła się lekko, zauważywszy, że do perfekcyjnego strzału w dziesiątkę brakowało jej jakieś trzy centymetry. Było blisko.
                Powtórzyła wszystkie czynności, znowu przymierzając się do strzału. Jednak tym razem zapomniała o specyficznym ułożeniu lewej ręki. Przez ten podstawowy błąd, cięciwa wbiła jej się pod karwasz[iii], dość mocno uderzając w skórę. Przeklęła pod nosem, masując obolałe miejsce. Strzała oczywiście zboczyła całkowicie z toru, lądując jakieś piętnaście metrów za tarczą. Warknęła gniewnie, postanawiając iść po nią od razu. Trenowała, z braku profesjonalnego pomieszczenia, na skraju lasu w Sendai, dlatego musiała liczyć się z tym, że osamotniona strzała mogła zostać zniszczona przez jakiegoś spacerowicza.
                Nagle jednak wyminął ją wielki biały pies, który pognał w kierunku jej pocisku. Nim zdążyła jakkolwiek zareagować, zwierze porwało strzałę w pysk.
- Już po strzale… - jęknęła w duchu.

                Przechadzał się właśnie skrajem lasu, zagłębiając się w luźną rozmowę z mężem Ayane. Itachi właśnie opowiadał o wkręceniu nowej dziewczyny  Sasuke, na co Kakashi niemal dusił się ze śmiechu. Szybko jednak pokojarzył fakty, wiedział już, czemu Sakura Haruno tak dziwnie zareagowała, gdy spotkała go z żoną w sali wykładowej.
                Itachi nagle zatrzymał się, wyostrzając wzrok. Przed nimi stała dość wysoka postać ubrana w dziwne średniowieczne ciuchy.
- Ktoś w wikińskich ubraniach trenuje łucznictwo? – Kakashi uniósł brew.
- Wikińskich? – Podłapał Uchiha.
- Zerknij na spodnie, zwężone u dołu, oplecione krajką, później rozszerzone w połowie łydki, charakterystyczny krój szarawarów, chociaż może to być jeszcze Ruś Kijowska, nie widzę haftów – interpretował Hatake, marszcząc brwi. Itachi przekrzywił lekko głowę, obserwując jak osoba oddaje strzał, spudłowała.
                Zanim zdążył krzyknąć, jego pies wyrwał się do przodu, pędząc za upadającą strzałą. Dwuletni samojed uwielbiał aportować, jednak jeszcze nigdy nie zdarzyło mu się wykonać tej sztuczki bez wyraźnego rozkazu Uchihy.
- Akuma! Do nogi! – warknął Itachi, patrząc na psa z wyraźnym niezadowoleniem. Uradowane zwierze szło w stronę łucznika, wesoło merdając ogonem. – No jeszcze mi tego brakowało, aby mu popsuł strzały – jęknął.
                Kakashi zaśmiał się do siebie, zupełnie jakby nagle oprzytomniał i uniósł wysoko dłoń. Kojarzył skądś ten specyficzny strój i dopiero teraz przypomniał sobie skąd.
- Oi! Urumi-chan! – krzyknął głośno.

                Pies radośnie podbiegł do niej, po czym usiadł przed nią, kładąc niezniszczoną strzałę na ziemi. Urumi uniosła zdziwiona brew, jednak ostrożnie wyciągnęła dłoń, głaszcząc zwierze.
- Uroczy jesteś – zaśmiała się do niego, pierwszy raz od dawna czując po prostu radość. Poczynania psa sprawiły, że dziwnie miękło jej zimne serce. – Dziękuję ci – powiedziawszy to sięgnęła po strzałę. W odpowiedzi zwierzak radośnie szczeknął. Już chciała wrócić do głaskania białego „wilka”, gdy usłyszała znajomy głos. Przybrała na twarz maskę obojętności, odwracając się.
- Witaj Kakashi-san. – Skinęła głową, dopiero po chwili dostrzegając idącą obok Hatake postać. Na widok bruneta przeklęła w myślach. – Jeszcze tego mi tu tylko brakowało – westchnęła do siebie.
- O, co za ciekawe spotkanie – Itachi nie szczędził ironii w głosie. Omiótł kobietę badawczym spojrzeniem, faktycznie miała na sobie czarne szarawary, dłuższą niebieską tunikę z dziwnymi haftami oraz niezbędne atrybuty łucznika. Długie włosy spięła w wysoki koński ogon, a makijaż ograniczyła do pudru oraz tuszu. Wyglądała niezwykle naturalnie, a jednocześnie pociągająco. Miał wrażenie, że ten ubiór pasował do niej dużo bardziej niż elegancka garsonka.
- Dzisiaj trening łukiem krymsko-tatarskim[iv]? – Hatake uśmiechnął się lekko. – Stąd ubiór z Rusi Kijowskiej, mogłem się domyślić.
- Skąd się znacie? – Itachi nie mógł pozbyć się piekielnej ciekawości. W tym samym czasie Akuma wesoło zaszczekał, po czym podszedł do kobiety i przytulił się do jej nogi. Urumi jakby nagle nieco się rozpogodziła, wplatając palce w puszystą sierść.
- Wspólnie prowadzimy zajęcia z fechtunku oraz historii. Urumi należy do mojego projektu grupy rekonstrukcyjnej – wytłumaczył pokrótce Kakashi, prosząc kobietę o łuk. Skinęła głową, podając szarowłosemu broń, karwasz oraz pas z kołczanem.
                Itachi spoglądał na męża Ayane ze zdziwieniem. Zdał sobie właśnie sprawę z tego, że mimo długoletniej znajomości wiedział o nim stosunkowo niewiele. Podobnie było z Urumi, od dwóch tygodni spędzał z nią prawie każdy dzień, myślał, że dość dobrze ją poznał, podczas gdy okazywało się, że miejscami całkowicie burzyła obraz jaki stworzył w swojej głowie. Ciągle jednak miał dziwne wrażenie, że wycofanie kobiety brało się z czystego strachu. Nie mógł tylko rozgryźć czego tak się bała.
                Była pojętną uczennicą i to zauważył już pierwszego dnia nauki. Szybko chłonęła psychologiczną wiedzę, czerpiąc z tego satysfakcję. Uchiha nie chciał jej zmieniać, podawał jej na tacy jedynie techniki perswazji. Była na tyle dobrą aktorką, że bez problemu mogła stwarzać jedynie pozory. Do zarządzania ludźmi, wbrew powszechnej opinii, nie były potrzebne prawdziwe uczucia. Musiał jednak przyznać sam przed sobą, że jego praca już dawno nie dawała mu takiej satysfakcji jak nauka czerwonowłosej. Zagubił się we własnej pracy, tracąc motywację i nie czerpiąc z tego żadnej radości. Ironia losu, trener motywacyjny bez motywacji. Śmieszne.
                - Akuma, jesteś paskudnym zdrajcą – Itachi warknął do psa, który nadal bezczelnie prosił Urumi o pieszczoty. Kobieta bezceremonialnie usiadła na trawie, podczas gdy samojed położył jej się na kolanach. – Jesteś ciężki wiesz? Nieładnie się tak na kimś uwalać – dodał, na co pies przekrzywił głowę, unosząc smutne oczka.
- Nie słuchaj pana. – Urumi pogłaska go za uchem, na co wesoło zaszczekał.
- Zbałamuciłaś mi psa, za karę naucz mnie strzelać z łuku – stwierdził bezwstydnie Uchiha, rzucając tym samym nieme wyzwanie. Haruno podniosła się na nogi, prychając.
- Nie mam w tym żadnego interesu – powiedziawszy to założyła ręce pod piersiami, uwypuklając je. Nie umknęło to jego uwadze.
- Daruję ci moją ulubioną bordową koszulę. – Uśmiechnął się szeroko, na co Urumi przeklęła pod nosem. Całkowicie zapomniała o tym, że ponad dwa tygodnie temu zniszczyła mu ubranie. Perspektywa udaremnienia jej tego przestępstwa wydała się zbyt kusząca, a jej portfel z radości zatańczył salsę. Poprosiła Hatake o swój sprzęt, po czym zaczęła pokazywać Itachi’emu odpowiednią pozycję. Gdy tylko załapał, dała mu do rąk łuk oraz nałożyła strzałę.
- Rozsuń palce na cięciwie, niech nie dotykają strzały – mówiąc to położyła dłoń na jego dłoni, delikatnie przesuwając jego palce. Uchiha drgnął niewidocznie, zauważając że kobieta zaczynała działać na niego coraz bardziej magnetycznie. Obrał sobie właśnie kolejny cel do osiągnięcia. – Wyprostuj lewą rękę, nie garb się. Naciągnij cięciwę i strzelaj – instruowała go, z ukrytym zafascynowaniem obserwując z jaką łatwością chłonął jej instrukcje. Mimowolnie wyobraziła go sobie w tradycyjnej yukacie z japońskim łukiem Yumi i stwierdziła, że takie wydanie Uchihy mega przypadłoby jej do gustu.
                - Szczęście nowicjusza – prychnęła, gdy Itachi trafił idealnie w dziesiątkę. Poprosił o kolejną strzałę, tym razem sam ją nałożył. Kolejny precyzyjny strzał, uśmiechnął się szeroko. – Strzelałeś już kiedyś! – stwierdziła z wyrzutem, oburzona zmarszczyła czoło.
- Ale nie wiedziałem jak strzela się z łuków refleksyjnych, mój ojciec był kyūdōką[v] za młodu i kiedyś próbował zarazić nas swoją pasją – wyznał, wzruszając ramionami. – Jednak nasz japoński łuk jest dużo trudniejszy do opanowania. – Uśmiechnął się, usatysfakcjonowany szokiem kobiety.

~Godzina później

Kakashi postanowił zmyć się jakieś pół godziny temu, zabierając ze sobą Akume. Itachi uprosił Urumi, aby z nim potrenowała, o dziwo czerpiąc z tego radość. Gdy miał trzynaście lat często chadzał na treningi z ojcem, stawali wtedy obok siebie, idealnie zgrywając swoje ruchy. Uśmiechnął się do swoich myśli, ponownie naciągając cięciwę do oka.
- Dzień dobry! – Usłyszał za sobą oficjalny ton głosu, ostrożnie przywrócił łuk do stanu spoczynku i nim się odwrócił, Urumi wydała z siebie bardzo ciche przekleństwo.
- Witam – Itachi wysilił się na uprzejmy ton głosu, podczas gdy funkcjonariusze policji zaczęli się przedstawiać. – Coś się stało?
- Dostaliśmy zgłoszenie, że dwoje młodych ludzi strzela z ostrych strzał, niestety ale będziemy zmuszeni wystawić państwu mandat oraz skonfiskować sprzęt – oznajmił wyższy z nich z powagą w głosie. Urumi wysunęła się na przód, jednak Uchiha w ostatniej chwili chwycił ją za nadgarstek i odciągnął w tył.
- Mandat za? – dopytywał, podając Haruno jej sprzęt.
- Za stworzenie zagrożenia, sprzęt musimy skonfiskować, ponieważ nie jest repliką a bronią biała – odezwał się drugi z nich.
- Przepraszam panów, mandat jak najbardziej przyjąć mogę, bo nie powinniśmy bez odpowiedniego zabezpieczenia trenować w tym miejscu, jednak łuk do broni białych się nie zalicza, jest to broń miotająca. Sprzętu nie mają państwo prawa skonfiskować.
                Po piętnastu minutach dość ciężkiej konwersacji Itachi dostał felerny papierek, przeklinając pod nosem głupotę policjantów. Odpuścili dopiero wtedy, gdy ktoś w centrali potwierdził, że łuk to broń miotająca. Paranoja. Kazali jednak niezwłocznie zwinąć im sprzęt i zmyć się stąd w przeciągu pięciu minut.
- Gdzie masz zaparkowany samochód? – zapytał, nigdzie nie widząc auta.
- Siostra ma po mnie przyjechać koło piętnastej, została więc godzina. – Wzruszyła ramionami.
- Pójdziemy w takim razie do mnie. 

                Siedząc na skórzanej sofie w elegancko urządzonym salonie, zastanawiała się dlaczego zgodziła się na propozycję Itachi’ego. Mocniej zacisnęła dłoń na szklance z wodą. Niezaprzeczalnie pozwoliła brunetowi zbliżyć się do siebie, sama również dziwnie przyzwyczaiła się do jego obecności. Miała tylko nadzieję, że relacja to nie skończy się tak wielką tragedią jak ta ostatnia. Przełknęła ślinę, zaciskając powieki. Nie chciała się wycofać, chciała brnąć w tę zażyłość i zbudować w końcu jakąś normalną relację. Wprawdzie z Uchihą spotykała się tylko w kwestiach zawodowych, jednak brunet niejednokrotnie dawał jej jednoznaczne znaki.

                - Dobrze ci idzie. – Itachi uśmiechnął się pod nosem, obserwując notującą Urumi. Nie potrafił oderwać od niej dzisiaj wzroku, miała w sobie coś co skutecznie go do niej przyciągało. Wiedział to już po spotkaniu w hotelowej recepcji.
                Odsunął się kawałek, opierając się plecami o ścianę. Przebywali właśnie w świeżo wyremontowanym salonie, w którym Uchiha szkolił Urumi. Właśnie dzisiaj dostali od Sasori’ego zadanie specjalne, musieli przebrać cv kandydatów i wybrać tych wartych zaproszenia na rozmowę kwalifikacyjną. Zważywszy na to, że szkolenie odbywało się już od dwóch tygodni obowiązek ten spadł na Haruno.
                Ubrała się dzisiaj dość ciekawie. Miała na sobie czarne dopasowane legginsy, czółenka na obcasie oraz dłuższą, luźną koszulkę z logiem Wiedźmina. Nie mogło zabraknąć wisiorka ze Szkoły Wilka i mocniejszego makijażu. Prezentowała się kobieco a jednocześnie drapieżnie.
                Jeden z jej gestów sprawił, że dreszcz przebiegł mu wzdłuż kręgosłupa. Gdy skupiała się na czytaniu i coś ją zainteresowało, unosiła dłoń i długim paznokciem przejeżdżała po swojej dolnej wardze. Mimowolnie wyobraził sobie jak Urumi tymi szponami drapie go po torsie. Dyskretnie odchrząknął, podchodząc do niej. Nachylił się tak, że jego twarz znajdowała się na wysokości jej karku.
- Z czym masz problem? – zapytał, specjalnie oddechem drażnią jej skórę. Kobieta wyraźnie zadrżała, mocniej zaciskając palce na kartce. Wskazała na rubrykę, której wiarogodność była dość wątpliwa. Itachi wyciągnął swoją dłoń, kładąc ją na ręce Urumi i uniósł kartkę. – Ewidentne przekłamanie. Na uniwersytecie tokijskim nie było takiego kierunku w latach podanych przez kandydata – stwierdził pewnie. – CV do niszczarki – dodał, odbierając kobiecie dokument. – Ładnie pachniesz – wyszeptał jej wprost do ucha, delikatnie muskając je wargami. Urumi zdębiała, szeroko otwierając oczy i serce niemal podeszło jej do gardła. Ambiwalencja spowodowana przez ten gest zalała jej umysł.
- Mam cię – pomyślał z pełną satysfakcją, doskonale interpretując jej zachowanie.

                Wrócił do salonu z idealnie zaparzoną zieloną herbatą i ciasteczkami. Urumi przeniosła na niego zagubione spojrzenie, które towarzyszyło jej od pamiętnego gestu. Uśmiechnął się do niej, odrzucając swoją maskę całkowicie na bok. Zauważył, że na Haruno najlepiej działało jego prawdziwa „ja”, co dodatkowo nakręcało go do działania. Już dawno nie miał przed sobą kobiety, przed którą nie musiał grać. Był specyficzny, ironiczny i wredny, a to raczej odstraszało niż przyciągało partnerki.
                O dziwo rozmowa kleiła się nadzwyczaj dobrze, odrzucili dzisiaj tematy czysto zawodowe, skupiając się na tych stricte prywatnych. Miał także dziwnie wrażenie, że Urumi nieco się ożywiła, gdy na horyzoncie pojawił się jego pies. Akuma od razu podbiegł do kobiety, żebrząc o pieszczoty, odpuścił dopiero po dwudziestu minutach, kładąc się pod stopami Haruno.
- Wskażesz mi łazienkę? – zapytała, wstając. Zapomniała o biednym psie, który nagle zerwał się, popychając ją. Itachi zareagował od razu, łapiąc kobietę w tali i sprawiając, że mimowolnie usiadła na nim okrakiem.
- Jesteś miejscami strasznie niezdarna – zauważył, wpatrując się w jej zszokowane oczy. Uniósł dłoń, zakładając niesforny kosmyk jej włosów za ucho. Kobieta na ten gest przymknęła delikatnie powieki, a nim je uchyliła, poczuła jego usta na swoich.
                To była zaledwie chwila, gdy emocje wybuchły w jej sercu, całkowicie przysłaniając zdrowy rozsądek. Wpiła się w jego wargi z tą samą żarliwością, mocno wplatając palce w jego długie włosy. Dłonie Itachi’ego wpełzły pod jej tunikę, co tylko dodatkowo nakręcało ją do działania. Oderwała się od jego ust, aby móc pozbyć się jego koszulki, po czym ponownie złączyła ich wargi w dzikim tańcu.
                Dawno nie spotkał kobiety z takim temperamentem, jeden pocałunek wystarczył, aby zapłonęły w nim żądzę a jego przyjaciel postanowił dać o sobie znać. Urumi szybko poczuła jego wypukłość na swoim udzie, bo zupełnie nagle zaczęła specyficznie ocierać się, drażniąc jego męskość. Nie mógł tak perfidnie odstawać od niej, dlatego złapał kobietę mocno w tali, po czym przewrócił ją na sofę. Spojrzała na niego z czystą pretensją, jednak po chwili jęknęła, gdy zaatakował jej szyję ustami a dłonią prawą pierś.
                - Ładnie to tak deprymować młodzież? – kpiący ton rozniósł się po pomieszczeniu. Itachi uniósł głowę, patrząc na nieproszonego gościa z dzikością w oczach.




[i] Kołczan – futerał do strzał noszony głównie przy pasie lub na plecach.
[ii] Cięciwa – element łuku, „sznurek”, który naciągamy przy strzelaniu.
[iii] Karwasz – w przypadku łucznika, skórzany ochraniacz przedramienia wiązany na rzemienie lub – w późnym średniowieczu – zapinany na klamry.
[iv] Łuk krymsko-tatarski – rodzaj łuku refleksyjnego (wschodniego) ze specyficznie wygiętymi ramionami. Idealny do strzelania podczas jazdy konnej.
[v] Kyūdōka – japoński łucznik

3 komentarze:

  1. Oto i jestem. XD
    Powinnaś pisać więcej i częściej takie opowiadania, bo może wtedy miałabym sprawdzony sposób na doła. Dziś, ewidentnie, ten rozdział poprawił mi humor. Czasami gdy się śmiałam nachodziła mnie myśl ,, Ciszej, wszyscy w domu śpią'' XDD Mam nadzieję, że nikogo nie obudziłam. Nawet sąsiadów. XD
    Do Itachiego miałam słabość w każdej postaci ironicznej, do zimnych drani tez, więc pewnie nie muszę pisać (ale chce), że świetnie wykreowałaś jego postać. Charakter, mrrr <3
    Scena z ''mamą Sasuke'' i Kakashim... po prostu genialna! XDDDDDD Oby więcej takich.
    I jedno ale! Dlaczego Itachi ma piesęła? Ja bym wolała kota. To takie wredne i egoistyczne, zupełnie jak Uchiha. :3
    Pomysł z łucznictwem... hm, oryginalny. Zawsze mnie te tematy kręciły w kontekście filmów, książek, marzeń, więc po prostu czułam się świetnie, czytając te sceny. W dodatku wiem, że informacje były wiarygodne... geniusz, jednym słowem. :)
    Weny, dużo czasu na pisanie i jeszcze więcej weny!
    Buziaczki! ;3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się, bo sama czerpię wielką przyjemność z tego opowiadania :3 Itachi jest na pierwszym miejscu z Kakashi'm jeżeli chodzi o moje najukochańsze postaci, więc tym bardziej cieszę się, że spodobał Ci się sposób w jaki go wykreowałam ^ ^ A ma pieseła, bo nie przepadam za kotami xD Chociaż fakt, w tym przypadku kot bardziej by do niego pasował xD
      Strasznie ciężko pisało mi się wątek z łucznictwem! Zajmuję się tym jakieś 5 lat, ale nigdy jeszcze nie miałam okazji tego opisać. Tym bardziej Twoje słowa mega mnie cieszą i motywują <3
      Zapraszam kiedyś ba trening łuczniczy^ ^ :D

      Usuń
  2. "Zboczonymi" - intymnymi scenami trafiasz w mój gust xD
    Mega mnie zaciekawiłaś!

    OdpowiedzUsuń