„Ludzka natura jest jak wielki
nieprzenikniony las,
którego dogłębne poznanie nikomu
nie jest dane.
Nawet matka nie zna najgłębszych tajemnic
własnego dziecka.”
Jo Nesbø – Człowiek nietoperz
- Ładnie to tak deprymować młodzież? – kpiący
ton rozniósł się po pomieszczeniu. Itachi uniósł głowę, patrząc na
nieproszonego gościa z dzikością w oczach.
- Pominę już zupełnie fakt, że jesteś starsza ode mnie –
warknął w stronę intruza, po czym zsunął się z Urumi. Haruno jednym ruchem
usiadła sztywno na kanapie, poprawiając podwiniętą tunikę.
- Och, nie musisz mi na każdym kroku o tym przypominać! –
Kobieta wywróciła oczami, zakładając dłonie pod piersiami. – Kakashi zostawił u
ciebie telefon, mam go zabrać. – Ayane wskazała na urządzenie, po czym
bezceremonialnie wzięła smartfona z blatu stołu i zaczęła kierować się w stronę
wyjścia. – Sasuke dzwonił, że będzie w domu za piętnaście minut, oszczędź mu
live porno. Chociaż w jego wieku nie wiadomo czy skończyłoby się
zniesmaczeniem, czy raczej zechciałby do was dołączyć. – Uśmiechnęła się
wrednie, po czym nawet się nie pożegnawszy, wyszła z domu.
Itachi
westchnął głęboko, narzucając na siebie koszulkę, po czym spojrzał na Urumi,
która cicho śmiała się pod nosem. Uniósł wysoko brew, widząc pierwszy raz
autentyczne rozbawienie na jej twarzy. Jednak postanowił się nie odzywać,
sprzątnął naczynia ze stołu.
- Twój sprzęt może zostać u mnie, chętnie z tobą
potrenuję, mam dość sporo miejsca w ogrodzie. Policja nie będzie mogła doczepić
się do treningów na posesji prywatnej. – Uniósł dłoń, gdy kobieta chciała
zaprzeczyć. – Miejsce nie zrobi ci różnicy, a teraz chodź, odwiozę cię do domu.
Nie
miała ochoty na konfrontację z kolejną osobą z otoczenia Uchihy, dlatego też
bez słowa zabrała swoje podręczne rzeczy i ruszyła za nim. Stwierdziła pod
drodze do samochodu, że faktycznie treningi na prywatnej posesji będą dużo
lepszym rozwiązaniem. Dodatkowo celność Itachi’ego motywowała ją do
doskonalenia swoich umiejętności. Albo dużo trenował za młodu albo miał
wrodzony talent do łucznictwa. Mimo wszystko jej dumna została poważnie urażona.
-
Mandat – zaczęła nagle Urumi, wytrącając Uchihę z myśli. Spojrzał na nią z
uniesioną brwią, domagając się kontynuacji. – Oddaj mi mandat, to przeze mnie
go dostałeś – wyjaśniła, wyciągając dłoń w jego stronę. Itachi westchnął
ciężko, parkując przed blokiem.
- Przestań kreować się na niezależną kobietę, która pędzi
przez życie jak taran. Ja nie zbiednieję od tego mandatu, a po twojej minię
wnioskuję, że musisz bardzo ostrożnie dysponować funduszami – powiedziawszy to
nonszalancko rozłożył się na siedzeniu. Po oburzeniu kobiety wywnioskował, że
trafił w samo sedno.
- Stać mnie na płacenie za własną głupotę – warknęła zbyt
ostro, mocno zaciskając dłonie.
- Nie wątpię, jednak ja uwielbiam mieć dłużników.
Któregoś dnia znowu pojawię się niespodziewanie i wproszę na kawę. – Uśmiechnął
się szeroko, a w jego oczach zapłonęły niezdrowe iskierki. Urumi syknęła coś
pod nosem, po czym wysiadła z samochodu. Mocno trzasnęła drzwiami.
~Tydzień później, nowy Salon Sprzedaży,
Sendai, Prefektura Miyagi
Dzisiejszego
dnia słońce ironicznie łaskotało ją po twarzy. Nie wiedziała dlaczego obudziła
się cholernie zirytowana i zła na cały świat. Może sprawcą była Sakura, która
wróciła o jakieś czwartej rano i dopiero po trzecim upomnieniu postanowiła w
końcu przestać drzeć mordę? Negatywne nastawienie Urumi wylewało się z każdego
jej gestu i Itachi zauważył to niemal od razu, gdy wmaszerowała do salonu. Nie
przywitała się z nim, całkowicie ignorując jego osobę, chociaż nie widzieli się
przez okrągły tydzień. Wyminęła go, nawet na niego nie spoglądając, po czym
nastawiła wodę.
Obserwował
każdy jej ruch i trafnie zauważył, że tym razem wsypała dokładnie półtorej
łyżeczki kawy więcej niż zawsze. Uniósł wysoko brew, zastanawiając się czy taka
dawka kofeiny na pewno jej nie zabije.
- Po takiej kawie nie usnąłbym przez tydzień –
skomentował, nie mogąc się powstrzymać. Rzuciła mu tylko poirytowane
spojrzenie. Gdy zasiadła obok niego z kubkiem gorącego napoju bogów, niemal
odetchnęła z ulgą. Przymknęła delikatnie powieki, delektując się zapachem
mielonej kawy.
Teraz
mógł spokojnie się jej przyjrzeć. Starannie wykonany makijaż idealnie ukrywał oznaki
zmęczenia, jednak spojrzenie niebieskich tęczówek mówiło zbyt wiele. Starała
się wyglądać dzisiaj profesjonalnie, co przyjął z delikatnym uśmiechem na
ustach. Szara ołówkowa spódnica sięgała do połowy ud, biała bluzka idealnie
kontrastowała z rozpuszczonymi czerwonymi włosami. Jego spojrzenie machinalnie
spoczęło na jej długich nogach, tym bardziej, że spódnica niebezpiecznie się
podwinęła.
Kobieta
jakby wyczuwając jego spojrzenie, poprawiła ubranie, po czym subtelnie popijała
gorącą kawę. Dopiero po dłuższej chwili jej ciało się rozluźniło.
Trzecia
kandydatka na konsultanta do spraw sprzedaż sama kopała pod sobą dołki. Kobieta
najwyraźniej stwierdziła, że kluczem do dostania tej posady było uwiedzenie
Uchihy, zaś Urumi była przez nią skrupulatnie ignorowana. W końcu czerwonowłosa
uśmiechnęła się ironicznie, obserwując kątem oka znudzonego Itachi’ego.
Położyła dłoń na jego udzie, na co widocznie się ożywił, rzucając jej zdziwione
spojrzenie.
- Przepraszam na chwilę – uśmiechnęła się lekko, niby
niewinnie, gdy w tej samej chwili rozdzwonił się jej telefon. Złapała smartfona
w rękę, po czym kołysząc biodrami, wyszła z pomieszczenia. Brunet odprowadził
ją spojrzeniem, przypatrując się hipnotyzującym ruchom, po czym wrócił do
zadawania pytań.
- Może przestańmy być tak formalni? – zapytała blondynka,
uśmiechając się uroczo. Itachi poczuł jak stopa kobiety powoli sunie po jego
nodze w kierunku krocza. Już miał wstać, gdy w progu pojawiała się Haruno, a
diabelski błysk jej oczu był doskonale widoczny nawet z końca pomieszczenia.
- Kochanie, dzwoniła twoja mama – zaczęła Urumi,
przybierając ciepły ton głosu. Itachi poczuł jak przyjemny, dziwny dreszcz
przebiega mu wzdłuż kręgosłupa, zaś blondynka niemal podskoczyła na krześle,
głośno przełykając ślinę. – Nie odbierałeś, więc zadzwoniła do mnie. Prosi cię
o telefon, podobno to ważne. – Uśmiechnęła się lekko, podchodząc do biurka. –
Ja dokończę rozmowę z panią Abe – dodała.
- Dobrze. – Itachi z ulgą wstał, poprawiając czarną
koszulę. – Ale ogólnie sądzę, że pani Abe nie posiada jednak odpowiednich
kwalifikacji. – Blondynka ponownie drgnęła, spoglądając na Uchihę z
niedowierzaniem. – Ale decyzja należy do ciebie skarbie, w końcu to twój salon.
– Posłał Urumi swój najbardziej rozbrajający uśmiech, złożył na jej ustach
krótki pocałunek, po czym skierował się w stronę drzwi.
Czerwonowłosa
odczekała chwilę, po czym usiadła na skraju biurka, bezceremonialnie zakładając
nogę na nogę. Bezczelnie ułożyła wysoką szpilkę na krześle kandydatki, po czym
uśmiechnęła się paskudnie.
- Jeżeli chce pani zdobyć pracę takimi metodami to
pomyliła pani adresy. – Nachyliła się mocno, patrząc prosto w jej czarne
tęczówki. – Nie potrzebuję tutaj dziwki. Rozmowę uważam za zakończoną, żegnam.
Urumi
słyszała jak kobieta głośno przełykała ślinę, a jej twarz stała się nagle
dziwnie blada. Siedziała niczym przybita do krzesła, wpatrując się w
czerwonowłosą wielkimi oczyma. Nagle zagryzła wargę, poderwała się z miejsca i
niemal wybiegła z salonu, mijając w drzwiach rozbawionego Uchihę.
- Bardzo ładne zagranie skarbie – wymruczał, podchodząc do Haruno, która nie odezwała się
słowem, obserwując dokładnie jego ruchy. Była ciekawa do czego posunie się tym
razem.
Tymczasem
Itachi znalazł się przed nią, po czym bezceremonialnie zsunął jej nogę.
Spódnica zareagowała natychmiast, niebezpiecznie się podwijając, co nie umknęło
jego uwadze. Stanął między jej udami, niebezpiecznie blisko się przysuwając, a
dłonie oparł po jej bokach.
Nie
potrafiła odwrócić wzroku od hipnotyzującej czerni tęczówek, wpatrywał się w
nią tak intensywnie, że aż brakowało jej tchu. Napięcie jakie między nimi
właśnie się wytworzyło było dziwnie podniecające.
Urumi
zaskoczyła Uchihę po raz kolejny tego dnia, niespodziewanie zaplatając nogi na
jego pasie i mocno go przyciągając. Spódnica podwinęła się, odkrywając skrawek
czarnej koronkowej blizny. Nie mogąc się powstrzymać, Itachi zaczął gładzić
długą nogę kobiety. Jednak czerwonowłosa miała nieco inne plany, złapała za
poły jego marynarki, sprawiając, że Uchiha musiał się nad nią pochylić.
Bezceremonialnie wpiła się w jego usta, zaskakując go namiętnością pocałunku.
Oderwali
się od siebie dopiero w momencie, gdy zabrakło im powietrza. Niebieskie oczy
Urumi były dziwnie zamglone, a klatka piersiowa unosiła się w niespokojnym
oddechu.
- Gdyby nie to, że za pięć minut zjawi się kolejna
kandydatka, to zerżnąłbym cię na tym biurku – wyszeptał, nadal się od niej nie
odsuwając i subtelnie przy każdym słowie pieścił wargami jej skórę na szyi.
Poczuł jak zadrżała i uśmiechnął się pod nosem.
Nie
odpowiedziała, odsunęła go lekko od siebie, aby mogła wstać, po czym spojrzała
głęboko w jego czarne oczy. Położywszy dłoń na jego torsie wymownie nią
zjechała, aby po chwili zdecydowanie dotknąć nabrzmiałej męskości.
- Idę poprawić fryzurę, zaraz wracam – wyszeptała, mając
zachrypnięty od podniecenia głos, po czym posłała mu dziwnie roziskrzone
spojrzenie, nad którego interpretacją będzie myślał cały wieczór.
Gdy
tylko zniknęła za drzwiami łazienki, oparła dłonie o umywalkę i długo
przyglądała się swojemu odbiciu. Zarumienione policzki, błyszczące oczy i dziwny
uśmiech w kąciku ust, był do niej niepodobny. Podczas pocałunku Itachi mocno
wplótł palce w jej włosy, dlatego kilka kosmyków wydostało się z misternie
ułożonego koka.
- Co się ze mną dzieje? – zapytała cicho, wpatrując się w
odbicie z dziwnym strachem. Fakt faktem, uwodziła już nie raz mężczyzn, ale
nigdy nie angażowała się tak bardzo i nie była taka bezpośrednia. Ale Itachi
budził w niej jakieś nieznane uczucia, pragnęła jego dotyku, uwagi, chciała
widzieć te zafascynowane czarne oczy, gdy go zaskakiwała. Najgorsze jednak było
to, że zaskakiwała również samą siebie i to miejscami zaczynało ją przerażać.
Westchnęła
głęboko, słysząc jak Itachi witał się z kolejną kandydatką. Przymknęła
delikatnie oczy, po czym wyciągnęła drewniane szpilki z włosów, pozwalając im
opaść luźno na ramiona. Przeczesała jedynie pasma palcami, zanim zdecydowała
się dołączyć do Uchihy.
~Wieczór, mieszkanie Urumi
Właśnie
wygodnie usadowiła się na kanapie w salonie, po czym sięgnęła po książkę, gdy
rozległ się dzwonek do drzwi. Nie spodziewała się gości, dlatego też chciała
zignorować intruza. Jednak on uparcie maltretował dzwonek, nie dając się jej
skupić na kryminale.
Zirytowana
odłożyła książkę, z bojowym nastawieniem skierowała się w stronę drzwi i z
hukiem je otworzyła. W progu ujrzała całkowicie wyluzowanego bruneta, ubranego
w ciemne jeansy oraz czarny t-shirt z logiem „Władcy Pierścienia”, w ręku
trzymał skórzaną kurtkę.
- Wpraszam się na kawę – oznajmił, bezceremonialnie
wchodząc do środka. Urumi trzasnęła jedynie drzwiami, nie mając zamiaru się
kłócić. Uchiha za to zdążył rozłożyć się na fotelu, kurtkę niedbale rzucając na
jego oparcie. Chwilę mu się przyglądała, stwierdzając, że dużo bardziej pasował
do niego lekko rockowy styl ubioru niż sztywny garnitur.
- Brakowałoby tego, aby przyjechał na motorze – pomyślała
rozbawiona, kierując się w stronę kuchni.
- Jesteś głodny? – zapytała, jakby w ogóle nie zdziwiła
jej pierwsza i niezapowiedziana wizyta bruneta.
- W sumie tak – odkrzyknął, słyszała jak wstał z fotela i
zaczął przechadzać się po jej salonie. – O! Czytasz Gerritsen! I co powiesz na
temat „Igrając z ogniem”? Nie miałem okazji się za to jeszcze zabrać –
powiedział z dziwnym optymizmem w głosie, biorąc do ręki wspomniany tytuł,
który leżał na stoliku.
- Chętnie odpowiedziałabym na to pytanie, gdyby nie fakt,
że ktoś przeszkodził mi w czytaniu! – odwarknęła, lekko się jednak uśmiechając.
– Nie mówiłeś, że czytasz kryminały – dodała.
- Nie pytałaś – wzruszył ramionami, opierając się o
framugę kuchennych drzwi. - "Zdarzają
się jeszcze tacy ludzie jak ja. Poruszamy się w tłumie, normalni pod każdym
względem – może nawet bardziej niż inni, bo nie daliśmy się owinąć jak mumie
sterylnymi bandażami cywilizacji." – zacytował, chcąc ją sprawdzić.
- Pierwszy tom jej cyklu medycznego, czytałam całość –
odpowiedziała, zazdroszcząc mu pamięci do cytatów, której sama niestety nie
posiadała.
- Ładnie pachnie – zmienił zgrabnie temat, stając za jej
plecami. – Stek?
- Tak, w marynacie miso – wyjaśniła, mając wrażenie, że
brunet i tak nie zrozumie o co jej chodziło. Nie wyglądał jakby interesował się
gotowaniem.
- Robiłaś marynatę z białego miso czy pół na pół? –
zapytał zupełnie naturalnie, na co Urumi odwróciła się natychmiast za siebie. –
Co? – Uniósł brew, widząc jej skonsternowany wyraz twarzy. – Nie lubię ciemnego
miso. Daj mi nóż, pokroję ziemniaki i szparagi, a ty zajmiesz się mięsem. Nie
gap się tak.
- Przy ścianie masz stojak z nożami – Wskazała dłonią
kierunek. – Poza tym uważaj sobie, wpraszasz się do mojej kuchni i mi
rozkazujesz… Stąpasz po cienkim lodzie, Uchiha – syknęła, posyłając mu
nienawistne spojrzenie.
- Po prostu sądzę, że mężczyźni są lepszymi kucharzami. –
Uśmiechnął się wrednie, widząc jak zirytowana kobieta mocniej zaciskała dłoń na
ścierce. Gdy się obrócił poczuł mocne uderzenie w potylicę. – Ej, brudną ścierą
po włosach? Pożałujesz – warknął i nim kobieta zdążyła zareagować dał jej
silnego klapsa w pośladek.
- Pojebało cię?! – krzyknęła, podskakując w miejscu. – To
bolało kretynie! Nie podnieca mnie ból! – dodała, zanim zdążyła się ugryźć w
język.
- Zapamiętam – uśmiechnął się wrednie, wracają jak gdyby
nigdy nic do krojenia ziemniaków.
Wspólne
gotowanie minęło im na dogryzaniu sobie i uszczypliwych uwagach na temat
talentu kulinarnego. Mimo wszystko atmosfera była dziwnie przyjemne, a
ironiczne komentarze lecące jak z rękawa, brzmiały jakby obecna sytuacja była
dla nich zupełnie normalna.
Posiłek
za to zjedli w ciszy, delektując się doskonałym smakiem steku.
- Nażarłem się – skomentował, gdy odstawił puste talerze
na blacie w kuchni.
- Wielki psycholog tak po prostu się „nażarł”? –
zapytała, unosząc wysoko brew. Itachi zupełnie pozbawiony był wyuczonego
sztywnego profesjonalizmu, nie bawił się w dobieranie odpowiednich słów, jak to
przystało na psychologa. Urumi miała wrażenie, że teraz miała przed sobą
normalnego mężczyznę, skorego do głupot. Musiała przyznać, że ta wersja
Itachi’ego pociągała ją dużo bardziej.
- Chcesz herbatę? – zapytał, zupełnie się nie krepując.
Poruszał się w jej kuchni dość sprawnie, miejscami tylko posiłkując się
drobnymi pytaniami typu „Gdzie masz kubki?”. Postanowiła w tym czasie sięgnąć
po leżącą na blacie książkę.
Sytuacja
była co najmniej dziwna. Nie dość, że Uchiha po raz pierwszy był w jej mieszkaniu,
to zachowywał się tak naturalnie jakby co najmniej tu mieszkał. Dziwniejsze
jednak było to, że obecność bruneta w ogóle jej nie przeszkadzała, co więcej sprawiała
jej dziwną radość. Z lekkim uśmiechem rozsiadła się wygodnie na fotelu, nogi
kładąc na oparciu kanapy.
Itachi
postawił przed nią kubek parującej herbaty, po czym sam ściągnął książkę z
najwyżej półki. Kątem oka zerknęła tylko na tytuł, upewniając się, że wybrał
„Pierwszy śnieg” Nesbo. Bez zbędnych słów położył się na sofie, zagłębiając się
w lekturze.
Itachi
zerwał się z miejsca, gdy machinalnie chciał pociągnąć łyk herbaty a zamiast
tego w kubku ujrzał jedynie dno. Westchnął zrezygnowany, wstając i kierując się
z naczyniami w stronę kuchni.
- Zrobisz mi kawę? – zapytała Urumi, gdy usłyszała jak
wlewał wodę do czajnika. W tym samym momencie rozległ się dźwięk otwieranych
drzwi wejściowych.
- Wróciłam. – Sakura stanęła w progu salonu, opierając
się o framugę, aby móc rozwiązać sznurówki. – Co jest na obiad?
- Stek w marynacie miso. – Na dźwięk męskiego głosu,
młodsza Haruno niemal podskoczyła. – Odgrzać ci? – dodał spokojnie Itachi,
wycierając dłonie w kuchenną ścierkę. – Wstawiłem też właśnie wodę, napijesz
się czegoś ciepłego?
Sakura
dłuższą chwilę stała w całkowitym bezruchu, wpatrując się w Itachi’ego szeroko
otworzonymi oczyma. Oto przed nią stał ojciec Sasuke, odziany w normalne
ubrania. Nie potrafiła wyobrazić go sobie bez uszytego na miarę garnituru.
Dodatkowo wydawało się, że w mieszkaniu jej siostry mężczyzna czuł się nadzwyczaj
swobodnie.
- Wypadałoby odpowiedzieć, doprawdy Sakura, zero kultury
– mruknęła pod nosem Urumi, przewracając kartę i zupełnie nie przejmując się
reakcją różowowłosej.
- Chętnie zjem i poproszę herbatę – wydukała studentka,
nadal będąc w szoku. – Co tu się dzieje? Co on tu robi? – zapytała szeptem, gdy
tylko usiadła na kanapie niedaleko siostry.
- Hmm? – Urumi uniosła jedynie brew, chcąc zyskać na
czasie, aby móc dokończyć stronę. – Nie rozumiem twojego zdumienia, to moje
mieszkanie i mój gość.
- Twój „gość” robi właśnie herbatę i podgrzewa obiad? –
Sakura parsknęła. – Szczyt gościnności.
- Pomijasz w ogóle fakt, że to ja wprosiłem się na chama.
– Itachi uśmiechnął się szeroko, zupełnie jakby był z tego dumny i całkowicie
zignorował zirytowanie Sakury. Położył przed kobietami kubki, po czym ułożył
dłoń na ramieniu czerwonowłosej.
- I wpierdalałeś się do mojego steku, nie wybaczę ci tego
– mruknęła Urumi, nawet na moment nie odrywając wzroku od książki.
- Zdecydowanie jestem lepszym kucharzem od ciebie. –
Uśmiechnął się ironicznie, ścierkę przewieszając sobie przez rękę. – Troszkę
boisz się eksperymentować, a raczej boisz się tego, że źle dobierzesz przyprawy
– wyjaśnił już bez ironii. – Mogę cię tego nauczyć.
- Nie chcę – prychnęła pod nosem. – Znając ciebie nie ma
nic za darmo – dodała, przenosząc na niego spojrzenie swoich niebieskich oczu.
Przez chwilę mierzyli się spojrzeniami, jednak na ich ustach gościły delikatne
uśmiechy.
Sakura
nie mogła się oprzeć wrażeniu, że między tą dwójką było jakieś dziwne napięcie.
Broniła się przed jednoznacznym nazwaniem tego uczucia, mocno zagryzając wargę.
Właśnie była świadkiem tego, że rodzice Sasuke nie byli wobec siebie szczerzy,
zdradzając siebie nawzajem. Co dziwniejsze, każde z nich zachowywało się
naturalnie, w ogóle nie przejmując się tym, że Sakura przyłapała ich na
zdradzie. Czuła się skołowana… I dlaczego, do jasnej cholery, ojciec Sasuke
wybrał sobie na kochankę jej starszą siostrę? Przecież doskonale musiał wiedzieć
o tym, że były rodzeństwem skoro nie zdziwiła go jej wizyta w domu Urumi.
Dodatkowo właśnie jawnie przystawiał się do czerwonowłosej, która wydawała się
podatna na jego sztuczki.
Różowowłosa
westchnęła głęboko, odnosząc brudne naczynia do zlewu. Wymówiła się zadaniem
domowym i zwiała do swojego pokoju. Była pewna, że musiała coś z tym zrobić.
~Trzy dni później
-
Randka? – przeniosła wzrok z monitora na bruneta, który siedział na krześle
przed nią. Śmieszne przekrzywiła głowę, przypatrując się Itachi’emu z zainteresowaniem.
– Zapraszasz mnie na randkę?
- A czemu nie? – odpowiedział pytaniem na pytanie, chcąc
nieco zirytować Haruno. – Już się trochę znamy i doskonale wiesz, że nie
jesteśmy sobie obojętni – wyjaśnił, wpatrując się intensywnie w jej oczy.
Doskonale zauważył jak na jego słowa głęboko wciągnęła powietrze i założyła
włosy za ucho. Z początku negatywnie nastawiona do świata kobieta zaczęła
rozkwitać, lubił się temu przyglądać.
- Niech będzie – zmieniła ton, jakby w ogóle nie
interesował jej temat. Zauważył, że miejscami się wycofywała, jakby
przestraszona własnymi uczuciami.
- Dobrze, będę po ciebie jakoś o dwudziestej. – Itachi
wstał, wygładzając marynarkę, nachylił się nad kobietą. – Możesz ubrać tę
koszulkę z logiem „Wiedźmina” – wyszeptał, niby przypadkiem muskając wargami
jej ucho. Zadrżała pod wpływem tej pieszczoty, ale zanim zdążyła zareagować,
Itachi wyszedł. Westchnęła głęboko.
Nie
zwykła słuchać rozkazów, jednak postanowiła utrzymać tematykę ubioru. Idealnie
dopasowane czarne rurki, tego samego koloru dłuższa bluzka ze znakiem
Assassinów oraz botki z dość wysokim obcasem wysadzanym ćwiekami. Całości
dopełniał ostrzejszy makijaż, długie lekko natapirowane włosy oraz skórzana
kurtka narzucona na plecy. Uśmiechnęła się do swojego odbicia.
- Nieźle wyglądasz. - Sakura stała za nią, zakładając
ręce pod piersiami. – Czyżby randka z przystojnym panem psychologiem? –
zapytała ironicznie, wpatrując się w siostrę z mordem w oczach. Nienawidziła
kobiet, które rozbijały cudze małżeństwa.
- Nie twój interes – warknęła Urumi, rzucając w odbiciu
lustra zirytowane spojrzenie. Poprawiła włosy, po czym schowała do kieszeni
portfel, klucze i telefon. – Obiad masz w lodówce – dodała, nim zniknęła za
drzwiami.
Zacisnęła
mocno powieki, wzdychając cicho. Chciała uratować Sakurę przed widmem
przeszłości, chciała aby jej siostra wyszła na prostą, a tymczasem młoda
zawzięcie się buntowała. Nie potrzebowała wdzięczności, jednak oczekiwała, że
Sakura nie będzie próbowała być dla niej obciążeniem psychicznym. Wiedziała, że
była to swojego rodzaju desperacka próba zwrócenia na siebie uwagi. Ruszyła po
schodach, mając zamiar zepchnąć uporczywe myśli na kraniec umysłu. Dzisiaj
zamierzała w końcu odetchnąć pełną piersią.
Na
początku zdziwiona uniosła wysoko brew, widząc szyld klubu i niezbyt zachęcające
wejście. Spodziewała się speluny i wielu zapijaczonych mord, jednak szybko
została sprowadzona na właściwy tor. Bar okazał się typowym klubem motocyklowym
należącym do grupy Akatsuki, a przynajmniej tak mogła wnioskować po wielkim
herbie wywieszonym na głównej ścianie. Wszędzie wisiały zdjęcia grupy, dyplomy
oraz figurki motorów. Całość miała naprawdę wspaniały klimat, którego całości
dopełniał brzmiący z głośników utwór Iron Maiden. Dodatkowo klub był prywatny,
więc nie walał się tutaj tabun pijanych ludzi, obecnie ona i Itachi byli całkowicie
sami.
Rozejrzała się, w ogóle nie
kryjąc swojego zafascynowania. Przystanęła przed jedną ze ścian, na której
widniały zdjęcia wszystkich członków grupy i parsknęła głośnym śmiechem, widząc
Itachi’ego z czarnym kawasaki.
- Mówiłem chłopakom, że na tym zdjęciu mam idiotyczny
wyraz twarzy - stwierdził, co tylko
spotęgowało wybuch kobiety.
- Nie o to mi chodzi! – Pokręciła głową. – Wczoraj jak
przyszedłeś to pomyślałam: „Brakowałoby tego, aby przyjechał na motorze!”, a
dzisiaj okazało się, że jesteś członkiem klubu motocyklowego. Jakiś tydzień
temu w życiu bym w to nie uwierzyła – wyjaśniła, wzruszając ramionami.
- Lubię zaskakiwać. – uśmiechnął się lekko, podchodząc do
stołu bilardowego. – Grałaś kiedyś? – zapytał, zerkając na czerwonowłosą, która
nadal przyglądała się zdjęciom.
- O nie! – krzyknęła zupełnie nagle, na co Itachi wysoko
uniósł brew. – Nie wmówisz mi, że TEN Sasori również jest motocyklistą… W życiu
w to nie uwierzę – wyrzuciła z siebie, patrząc na fotografię czerwonowłosego. Uchiha
uśmiechnął się pod nosem, rozbawiony jej reakcją.
Otwierała
się przed nim, rozkwitała niczym pąk kwiatu. Z początku była zdystansowana,
ostrożna i uważała go za wroga numer jeden. Widział, że uciekała od ludzi,
zaszywając się w swojej samotności i od razu zauważył, że nie było to jej
naturalne zachowanie. Nadal nie wiedział co było przyczyną tak nagłego
wycofania, jednak na razie był na dobrej drodze. Zaczynała mu ufać, uśmiechała
się w jego towarzystwie i przestawała grać obojętną sukę.
Okazało
się, że kobieta miała istny talent do bilardu albo sprzyjało jej szczęście
nowicjusza. Ograła Itachi’ego właśnie drugi raz z rzędu. Uchiha poczuł jak jego
męska duma została naruszona, więc zaczął grać bardziej poważnie. Urumi właśnie
zasiadła na skraju stołu, jednej stopy nadal nie odrywając od podłoża i
wycelowała. Biała kula minęła dosłownie o milimetr zieloną.
- Cholera – wysyczała, wykrzywiając śmiesznie usta. Zanim
zdążyła wstać, Uchiha stanął za nią, po czym bez najmniejszego problemu wbił
bilę. – Cheater – szepnęła. Brunet nagle odłożył kij, po czym odwrócił ją do
siebie. Nadal siedziała na skraju stołu, dlatego spokojnie mogła patrzeć na
niego z góry. Czarne tęczówki idealnie stapiały się z kolorem źrenic, było to
jednocześnie fascynujące jak i przerażające. Ułożyła dłoń na jego policzku,
delikatnie go głaszcząc. Itachi na ten gest przymknął powieki, aby po chwili
nagle wpić się z namiętnością w jej usta.
Itachi
nie pozwalał jej odetchnąć, ciągle atakował ją pocałunkami, mocno zaciskając
dłonie na je tali. Objęła go nogami w pasie w taki sposób, że poczuła jego
nabrzmiałą męskość na swoim udzie. Zadrżała na samą myśl o tym. Nawet nie
protestowała, gdy brunet zaczął ją rozbierać. Miała dziwne wrażenie, że
celebrował każdy odkryty skrawek jej skóry. Całował z lubością jej brzuch, gdy
pozbawił ją koszulki, piersi, gdy opadł na podłogę czarny stanik, dokładnie
dotykał dłońmi długich nóg, gdy spodnie wylądowały pod stołem. Siedziała przed
nim w samych koronkowych figach i w ogóle nie czuła zawstydzenia, była wręcz zadziwiająco
pewna siebie. Nie chciała przyznać się sama przed sobą, że pewność ta wzięła
się przede wszystkim dzięki Itachi’emu, który zafascynowanym wzrokiem
przyglądał się jej ciału, zupełnie jakby chciał zapamiętać każdy szczegół.
Jednak
Haruno nie chciała czekać, przyciągnęła go do siebie. Śmiał się cicho z jej
gwałtowności, gdy prawie rozdarła mu koszulkę. Siłowała się chwilę z dziwny
zapięciem paska.
- Daj to dzieciaku – stwierdził rozbawiony. Nie dała mu
jednak dokończyć zadania i sama wzięła się za rozebranie go do końca. Była o
tyle bardziej perfidna, że nie zostawiła na nim kompletnie nic. Uchiha od razu
postanowił się zrewanżować, odsunął dłonią bile i położył Urumi na blacie
stołu. Jednym ruchem pozbawił kobietę ostatniej części bielizny. Chwilę
delektował się widokiem jej nagiego ciała, bezbronnie rozłożonego na bilardowym
stole. Gdy uniosła się do siadu, zdążył założyć prezerwatywę.
Dopadł
ją niczym zwierze, wpił się w jej usta, dłonią sięgając do ud. Przejechał
palcem od jej wejścia do łechtaczki, z satysfakcjonującym uśmiechem
stwierdzając, że była przyjemnie mokra. Chwilę bawił się jej magicznym
guziczkiem, sprawiając, że kobieta jęczała cicho między pocałunkami. Ustami
zjechał na jej pierś, liżąc i stając sutek. Mocno odchyliła głowę do tyłu,
wplatając dłonie w jego włosy. Gdy jęki przybrały zdecydowanie większą ilość
decybeli, Itachi uniósł głowę. Patrzył w roziskrzone niebieskie tęczówki. Lekko
rozchylone usta kobiety były wilgotne, a klatka piersiowa unosiła się w
nierównym oddechu. Wszedł w jej wnętrze płynnym ruchem i sam jęknął z rozkoszy.
Otuliło jego członka przyjemne wilgotne ciepło. Wyrwały go z tej chwili nogi
Urumi, które mocno objęły go, sprawiając, że wszedł w nią jeszcze głębiej.
Wygięła plecy w mocne „c”, dłonie opierając dość daleko za sobą. Itachi zaczął
się w niej poruszać bez zbędnej delikatności. Wbijał się w nią mocnymi ruchami,
lawirując biodrami. Nagle kobieta rozszerzyła oczy ze zdumienia, gdy jeden z
jego ruchów sprawił jej jeszcze większą przyjemność. Uchiha od razu to
wychwycił, dlatego specjalnie wchodził w nią pod tym kątem, zmieniając
natężenie ruchów. Wiła się pod nim, jęcząc. Nie zamykała jednak oczu, cały czas
patrzyła prosto w jego czarne tęczówki, jakby rzucała mu nieme wyzwanie. Była
fascynująca.
Nagle
znieruchomiała, jeszcze mocniej wyginając plecy. Itachi szybko zinterpretował
jej zachowanie, tym bardziej, że czuł jak jej pochwa zaciska się na jego
penisie. Przyspieszył, sam odczuwał coraz większą przyjemność. Urumi
rozszerzyła jeszcze bardziej oczy, po czym jęknęła dość głośno i opadła na blat
stołu. Itachi doszedł chwilę po niej, obserwując łagodny uśmiech kobiety.
- Wszystko mi mrowieje – wyszeptała, na co Itachi uniósł
wysoko brew. – Ręce, nogi, twarz… Nigdy nie miałam takiego orgazmu – wyznała.
Uchiha uśmiechnął się szeroko, pomagając jej wstać. Podał jej ubrania. – No tak,
rozebrać to każdy głupi potrafi a ubrać to nie ma komu – skwitowała pod nosem.
Itachi nie odpowiedział na tę zaczepkę, zajęty szukaniem swojej koszulki.
Znalazł ją po chwili bezczelnie zwisającą z żyrandola w kształcie – a jakże –
motoru.
~Trzy tygodnie później
-
Rodzinny obiad? – zapytała, unosząc wysoko brew. Przyciskała właśnie telefon
ramieniem do ucha, nie chcąc przerywać smażenia mięsa.
- Dokładnie –
Uchiha westchnął cicho. – Odkąd nasi
rodzice zginęli w wypadku Sasuke ma tylko mnie. Z nami kontakt utrzymuje tylko
nasza ciotka i jej mąż, reszty rodziny nawet nie chcemy znać. – Urumi zmarszczył
brwi, słysząc to wyznanie. –Mój młodszy
braciszek stwierdził, że skoro oboje jesteśmy teraz w związkach to warto byłoby
zorganizować taki a’la tradycyjny rodzinny obiad – dodał.
- A ty nie masz serca mu odmówić, nawet jeżeli cię to
zupełnie nie kręci – stwierdziła, odkładając upieczonego kotleta na papierowy
ręcznik i wyłączyła kuchenkę. Po chwili zmarszczył brew, przypominając sobie
część zdania mówiącą o związkach. Fakt, od jakiś trzech tygodni sypiali ze
sobą, spędzali razem czas, ale żadne z nich nie wspomniało o oficjalnym
związku. Postanowiła jednak na razie przemilczeć ten temat.
- Młody ciężko
przeżył śmierć rodziców, jestem mu coś winny – wyjaśnił, a ona oczyma
wyobraźni widziała jak właśnie przeczesywał włosy. – Przyjadę po ciebie jutro o trzynastej. Nie rób tylko nic do jedzenie,
młody stwierdził, że wszystko już mają ogarnięte. – Najwyraźniej uznał
rozmowę za zakończoną, bo po tym słowach od razu się rozłączył.
Eetto... Dawno nie było rozdziału^ ^" Sama nie wiem czemu... Postanowiłam też wrócić do pisania Break Me, ale na to potrzebuję jeszcze czasu.
Rozdział nie jest za bardzo w klimacie parodiowym ale to taka cisza przed burzą xD
Zapraszam jeszcze na mojego wattpada, na którym piszę opowiadanie z SnK www.wattpad.com/user/ZwiadowcaShiori